Każdy z nich ma inną historię życia, doświadczenie lęku, niepewności, ale łączy ich świadomość wielkiej miłości, jaką obdarował ich Bóg.
Miriam ma pięciu młodszych braci, jako jedyna dziewczyna w rodzinie nie miała więc łatwo. Jeden z braci jest osobą z niepełnosprawnością, której trzeba pomagać w wielu sprawach. Dla młodej dziewczyny, w dodatku cichej i nieśmiałej, domowa sytuacja była trudem. – Nie rozumiałam, dlaczego tak jest. Miałam problemy z nawiązywaniem relacji, w szkole czułam się bardzo samotna. Rozmawiałam tylko z jedną koleżanką, a reszta dzieci była dla mnie niedostępna. Nie potrafiłam przełamać swojej nieśmiałości i nosiłam w sobie jakiś żal, że tak wygląda moje życie – mówi Miriam. Wielodzietna rodzina budziła także wiele emocji. – Trudno mi było porozumieć się z braćmi. Z niektórymi szło jakoś łatwiej, z innymi trudniej, do tego moi rodzice mieli bardzo wybuchowe charaktery i nie było dnia, żeby się nie kłócili. Myślałam, że małżeństwo tak właśnie wygląda, że codziennie jest przynajmniej jedna awantura. Dlatego jako młoda dziewczyna nie byłam chętna do zakładania rodziny. Wydawało mi się, że znoszenie takich kłótni to ponad moje siły – mówi Miriam.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.