Archidiecezja zyskała dwóch nowych kapłanów ks. Emiliana Wolskiego i ks. Mateusza Popka. Ks. Emilian mówi o tym, co doprowadziło go do kapłaństwa.
Ksiądz Emilian Wolski pochodzi z parafii Świętego Krzyża na Bronowicach w Lublinie. Kiedy opowiada o historii swojego powołania przyznaje, że nie brał pod uwagę kapłaństwa.
– Od najmłodszych lat chciałem założyć rodzinę, to było dla mnie naturalne, gdy myślałem o swojej przyszłości, że będę miał żonę i dzieci. Nie zastanawiałem się nawet nad możliwością innej drogi – mówi ks. Emilian. Jego młodzieńcze lata wypełniała muzyka. Chodził do szkoły muzycznej, gdzie uczył się gry na akordeonie, grał w kapeli Zespołu Pieśni i Tańca „Lublin” im. Wandy Kaniorowej, śpiewał w chórze i z muzyką chciał związać swoją przyszłość. W wolnej chwili dorabiał sobie jako organista w różnych parafiach.
– Kiedy jednak przyszła matura i czas decydowania o swojej przyszłości, moi koledzy muzycy mówili mi, że z grania to rodziny nie utrzymam, że to może być pasja, ale powinienem wybrać jakiś konkretny zawód. Posłuchałem ich i zacząłem studiować budownictwo na Politechnice Lubelskiej. Jednak kiedy kończyłem pierwszy etap nauki, wiedziałem, że budowlańcem nie będę. Jakoś tak ułożyło się życie, że muzyka zaprowadziła mnie w wiele interesujących miejsc i otworzyła różne drzwi. To prawda, że z jednego miejsca muzykowania nie da się utrzymać rodziny, ale ja miałem kilka i kalkulowałem, że jak je połączę to mi się to uda – mówi ks. Emilian. Postanowił jednak napisać pracę inżynierską na politechnice, żeby zamknąć te trzy i pół roku nauki.
– Pamiętam, że siedziałem wówczas w nocy i robiłem jakieś obliczenia do pracy, gdy nagle zupełnie niespodziewanie pojawiła się myśl, że może by pójść do seminarium. Byłem zaskoczony, bo nigdy tego nie brałem pod uwagę. Nawet jak na poziomie matury mama mnie pytała czy biorę pod uwagę seminarium, odpowiedziałem zdecydowanie, że nie. Moi rodzice są w Domowym Kościele i choć ja sam formacji oazowej nie przeszedłem, to charyzmat Ruchu Światło–Życie obecny był w domu i wiara była dla mnie czymś naturalnym. Tym bardziej, że historia mojej mamy, która nawróciła się jako dorosła osoba, sprawiała, że wiara w naszej rodzinie była bardzo autentyczna i żywa. Ja jednak do tej pory kapłaństwa nie brałem pod uwagę – podkreśla ks. Emilian. Jednak ta niespodziewana myśl o seminarium wciąż była obecna.
Ksiądz Emilian rozważał ją coraz intensywniej. – Byłem wtedy organistą w podlubelskim Krasieninie, gdzie pomagał ks. Michał Zybała. Poprosiłem go wtedy o rozmowę i powiedziałem o tej myśli, która się pojawiła – o pragnieniu pójścia za Jezusem, które nie wydaje się być jakąś logiczną konsekwencją wcześniejszych decyzji i wyborów, ale porywem serca, który trwa. Wtedy ks. Michał polecił mi, żebym poszedł przed Najświętszy Sakrament i zapytał Pana Boga, co mam robić. Poszedłem za tą radą. W mojej rodzinnej parafii jest kaplica wieczystej adoracji, gdzie o każdej porze można przyjść przed Najświętszy Sakrament. Poszedłem i poprosiłem, żeby Bóg jakoś dał mi znak. Otworzyłem wówczas Pismo Święte „na chybił trafił” – choć wiem, że to dyskusyjna metoda rozmowy z Bogiem – i trafiłem na 45 rozdział Księgi Izajasza, gdzie opisano powołanie króla Cyrusa, którego Bóg woła po imieniu. Była to dla mnie konkretna wskazówka. Potem jeszcze wiele różnych rzeczy tak się toczyło, że odczytywałem je jako utwierdzenie w tym, że to pragnienie, które się pojawiło i trwa, nie jest błahostką, ale zaproszeniem, na które chcę odpowiedzieć – mówi ks. Emilian.
Nie było to jednak łatwe, bo sam przez lata przekonywał i siebie, i swoich bliskich, że on chce założyć rodzinę.
– Choć rodzice moją decyzję o seminarium przyjęli ze zrozumieniem, wiedziałem, że liczyli na to, że będę miał żonę i dzieci. Ta myśl także przeplatała się wraz z myślą o kapłaństwie. Wtedy kolega poprosił mnie, bym zastąpił go jako organista w kościele św. Maksymiliana. Trwały tam wówczas rekolekcje, które głosił ks. Robert Muszyński. W pewnym momencie podczas homilii powiedział „Pisałem pracę inżynierską na kierunku budownictwo na Politechnice Lubelskiej, kiedy powiedziałem swoim rodzicom, że idę do seminarium. Świat się im zawalił”. Zrobiło się mi gorąco – to była moja sytuacja. Ks. Robert opowiadał o tym, że wybór drogi życiowej nie jest kwestią decyzji rodziców, ale owocem indywidualnego rozeznania każdego z nas. Dla mnie to była odpowiedź na moje dylematy. Oczywiście ks. Robert nie miał pojęcia, że ja się zastanawiam nad powołaniem, nie znał mnie i nie wiedział, że jestem na chórze. Podjąłem decyzję, że chcę wstąpić do seminarium i przez lata formacji rozeznawać, czy to moje miejsce. Pan Bóg mnie w tym utwierdzał doprowadzając do momentu święceń – dnia pełnego radości i pokoju – mówi ks. Emilian.
W wolnej chwili lubi grać na akordeonie, ale z przyjemnością także wsiada na rower i pracuje w ogrodzie.
Kapłańska droga rozpoczęła się 25 maja w archikatedrze lubelskiej. Życzymy ciągłego rozpalania wiary zarówno we własnym sercu, jak i sercach tych, którym kapłani będą posługiwać.