Mistrzyni olimpijska z Lublina

Aleksandra Mirosław zdobyła złoty medal w Paryżu we wspinaniu na czas. To pierwsze złoto dla Polski w czasie tych igrzysk. Jaka była jej droga do sukcesu?

Aleksandra Mirosław swoją przygodę ze wspinaczką rozpoczęła 17 lat temu. 

- Wspinała się moja starsza siostra, a ja trenowałam pływanie - opowiada. - Zawsze przywoziła jakieś puchary z zawodów i trochę jej zazdrościłam, bo choć bardzo się starałam, to jednak do pływania nie miałam zbyt dużych predyspozycji. W związku z tym niczego też nie osiągnęłam. W gimnazjum zarzuciłam więc pływanie i poszłam pierwszy raz na ściankę.

Najpierw była zabawa, potem pierwsze zawody o puchar Uczniowskich Klubów Sportowych. - Miałam predyspozycje do wspinania się na czas, dzięki koordynacji i płynności ruchów oraz sile, która została wypracowana dzięki pływaniu. Okres, w którym powinnam się była uczyć ruchów wspinaczkowych, został dzięki temu bardzo skrócony - wspomina.

W tym czasie Polska na poważnie zaczęła brać udział w zawodach międzynarodowych. Na poważnie, bo w końcu nie trzeba było martwić się o pieniądze.

Ola w 2009 r., dwa lata po tym, jak zaczęła się wspinać, wzięła udział w swoich pierwszych poważnych zawodach: mistrzostwach świata juniorów. Zawody wygrała. Nikt, łącznie z nią, nie wiedział, jak to się stało. - Miało mnie tam w ogóle nie być. Nie miałam jakichś szczególnych osiągnięć, ale mój trener bardzo walczył, bym na te zawody pojechała. Udało się dzięki wsparciu klubu i moich rodziców. To były mistrzostwa we Francji. Pamiętam, że było bardzo gorąco. Niewiele wiedziałam o systemie liczenia punktów i sposobie rozgrywania zawodów, pewnie to mi też pomogło. W ogóle nie brałam pod uwagę, że mogę wygrać. Pokonałam jednak znane i bardzo doświadczone koleżanki.

Aleksandra Mirosław od tego czasu zdobyła kilkanaście medali na zawodach międzynarodowych. 13 września 2018  w Insbrucku z czasem 7,56 sek. zdobyła swój upragniony tytuł Mistrzyni Świata, było to jednocześnie pierwsze złoto dla Polski w historii tego sportu.

W wygrywaniu we wspinaczce sportowej, jak mówi, najważniejsza jest "głowa". - Czasówki są sportem bardzo psychologicznym. Nie tylko mierzymy się ze sportem, ze ścianą, ale przede wszystkim ze swoimi myślami. My nie możemy popełnić błędu. U kobiet są takie bliskie czasy, że można przegrać zaledwie o tysięczną sekundy. Dlatego na zawodach często odpowiednie mentalne przygotowanie jest ważniejsze od tego fizycznego. Bo można być szybkim, ale jeśli zrobi się błąd, to się odpada w pierwszym etapie rywalizacji i zawodniczka teoretycznie słabsza może nas wyprzedzić. Czasówki są trudną konkurencją.

Ola złoto olimpijskie wywalczyła z czasem 6.10.

« 1 »