Markuszów - miejsce warte uwagi

W tym roku parafia świętuje 650 lat istnienia - to okazja do spojrzenia wstecz i poznania historii tej wspólnoty, która należy do najstarszych w naszej archidiecezji.

O zmieniających się losach mieszkańców, a więc także i parafii, opowiada dawne wezwanie kościoła parafialnego, który wcale od początku nie był dedykowany św. Józefowi.

– Wiemy, że pierwotnie patronką kościoła była św. Małgorzata. Taką świętą wybrano 650 lat temu, gdy parafia w Markuszowie powstała. Choć i tutaj nie możemy być całkiem pewni, gdyż dokumenty kościelne nie podają precyzyjnie roku erygowania parafii. Wiadomo, że nastąpiło to między 1355 a 1474 rokiem. Jan Długosz w „Liber beneficiorum” pisał o istnieniu parafii, zaznaczając że cała wieś jak i proboszcz płacili dziesięcinę klasztorowi znajdującemu się do dnia dzisiejszego na Świętym Krzyżu, bo tereny dzisiejszej diecezji lubelskiej należały wówczas do Krakowa – opowiada ksiądz Michał Głowacki, proboszcz parafii.

Komplikacje z wezwaniem kościoła dotyczą także małego kościółka, używanego obecnie sporadycznie, który był niegdyś przyszpitalną świątynią. Pierwotnie był kaplicą i nosił wezwanie św. Stanisława, a w ołtarzu głównym znajdował się obraz przedstawiający wskrzeszenie Piotrawina przez biskupa męczennika. Obraz ten zachował się do dziś. Z czasem jednak i tamta kaplica uległa po prostu degradacji i na jej miejscu wybudowano wspomniany wcześniej kościółek z przytułkiem na 12 osób. Wówczas zmieniono wezwanie, nadając nowy tytuł Ducha Świętego, gdyż ubogimi zazwyczaj zajmowały się bractwa duchaczy.

Właśnie ten niepozorny kościółek jest przykładem renesansu lubelskiego. Wybudowano go w zaledwie w rok w latach 1608-1609, a nad budową czuwał architekt z Włoch Piotr Durie - Co ciekawe człowiek ten przyjechał z okolic Wenecji i osiedlił się w Markuszowie na kilkanaście lat. Niektórzy twierdzą, że zakochał się tutaj w jakiejś pannie, z którą się ożenił, ale potwierdzić tych pogłosek nie mogę – mówi ks. Michał.

Dzieło włoskiego architekta nie dotrzymało do dnia dzisiejszego, gdyż w XVIII wieku, w wyniku pożaru, zawalił się strop i piękne sklepienie runęło na podłogę, na szczęście nie całe. Fragment zachował się nad prezbiterium i można go podziwiać do dziś. Po pożodze, która zniszczyła przytułek, nie odbudowano już schronienia dla ubogich tylko kościół, zmieniając częściowo jego wygląd. – Do dziś, w okresie, gdy z niego korzystamy, ludzie chętnie tu zaglądają. Wykorzystujemy go także na różne uroczystości patriotyczne np., 8 września modlimy się tam za poległych mieszkańców Markuszowa, którzy tego dnia zginęli w 1939 roku podczas bombardowania niemieckiego. Tam znajduje się ich mogiła. W tym miejscu obchodzimy także święto Konstytucji 3 Maja oraz Święto Niepodległości Polski. Charakterystyczne dla naszej parafii jest także to, że wszelkie liturgie stacyjne odbywają się właśnie pomiędzy dwoma naszymi kościołami, poczynając od Wielkiego Piątku, gdy grób Pański jest w małym kościółku, a my po liturgii Męki Pańskiej idziemy do niego z procesją, poprzez Niedzielę Zmartwychwstania, gdzie rezurekcja zaczyna się przy pustym grobie i stamtąd wracamy do dużego kościoła, skończywszy na Bożym Ciele, gdzie poszczególne stacje są między oboma kościołami – mówi ksiądz proboszcz.

Warto zaznaczyć, że wspólnota parafialna to nie tylko sam Markuszów, który jest małą miejscowością, ale także wiele okolicznych wiosek. Każda z tych miejscowości jest bardzo zjednoczona wokół swojego sołectwa, pielęgnując w nim lokalne tradycje i aktywnie włączając się w życie parafialne. Festyny rodzinne, prężne koła gospodyń, sąsiedzka pomoc. – To charakteryzuje moich parafian. Kiedy przychodzi czas poświęcenia pól, na terenie parafii mamy aż 16 „stacji” modlitwy. To świadczy o rozległości terenu. Mamy także kaplicę dojazdową w Zastawiu, gdzie odprawiamy w niedziele i święta Msze św. Jednak niezależnie od miejsca zamieszkania wszyscy tworzymy jedną wspólnotę – mówi ksiądz proboszcz.

Przed parafianami stoi dziś wyzwanie by wyremontować kościół. Pierwsze prace zaczęły się kilka lat temu w roku 2018, ale do końca daleka droga. – Z zabytkami jest tak, że wszelkie remonty wymagają czasu. Najpierw wiele papierów i dokumentacji, potem zdobywanie środków i dopiero jakieś prace. To, co do tej pory udało się zrobić dotyczy zewnętrznej strony kościoła. Według planów te prace powinniśmy zakończyć w 2025 roku. Potem czeka nas środek. Jestem przekonany, że z moimi parafianami i Bożą pomocą krok po kroku będziemy posuwać się na przód – podkreśla proboszcz.

« 1 »