Nie ma świątecznych dekoracji, nie ma dnia wolnego, ludzie idą do pracy. O świętach Bożego Narodzenia większość nie słyszała. A jednak Bóg się rodzi!
Tunezyjczycy nie obchodzą świąt Bożego Narodzenia, może nawet niektórzy nie słyszeli, że takie są. Dla nich 25 grudnia to dzień, jak co dzień. Zajmują się swoimi sprawami, dzieci idą do szkoły, dorośli do pracy. Żadnych ozdób na ulicach, wyczekiwania na wyjątkowy wieczór i noc. Jednakże Bogu to wcale nie przeszkadza, tak jak ponad 2000 lat temu, wchodzi w zwyczajne życie ludzi, choć ci może wcale się Go nie spodziewają. W tym trzynastomilionowym kraju pracują Siostry Białe Misjonarki Afryki, które przez swoją codzienną pracę i obecność, dają świadectwo miłości bliźniego. Jedną z nich jest lublinianka s. Iwona Cholewińska.
W charyzmacie zgromadzenia jest to, żeby z ludźmi zwyczajnie być. W Tunezji siostry mają swój dom na obrzeżach Tunisu. Prowadzą tam bibliotekę, która stała się miejscem spotkania wielu ludzi. Korzysta z niej obecnie trzecie pokolenie. Na początku przychodzili głównie młodzi ludzie, którzy chodzili do szkoły i uczyli się języka francuskiego. Chcieli z siostrami, które pochodziły z Francji, konsultować swoje prace, przy okazji nawiązywały się relacje. Potem w dobie Internetu zainteresowanie książkami spadło. W bibliotece znalazło się miejsce dla młodszych dzieci, które przychodzą na douczanie z języka francuskiego i angielskiego oraz każdego popołudnia mogą przyjść by zwyczajnie spędzić tu czas. Najpierw są 2 godziny nauki, a potem kolejne 2 godziny jest czas zabawy i integracji.
– To są dzieci, których nie stać na korepetycje, ale mamy też wielu wolontariuszy, którzy nam pomagają. Chętnych by do nas przychodzić jest tak dużo, że mamy listę, na którą trzeba się wpisać i zawsze na początku roku jest walka o to, by się tu dostać – mówi siostra Iwona.
Szacunek
Siostry białe są w Tunezji niemal od początku istnienia zgromadzenia, czyli prawie 150 lat. Nie dziwi więc, że kiedy babcie przyprowadzają na zajęcia wnuki, same wspominają, jak kiedyś korzystały z podobnych zajęć.
– To pokazuje jakie zaufanie zbudowały siostry wśród społeczeństwa. Oczywiście wszyscy wiedzą, że jesteśmy chrześcijankami i to szanują. My także szanujemy ich kulturę. Wiedząc, że jest ramadan i ludzie poszczą cały dzień, w ich obecności nie spożywamy posiłków, podobnie oni, gdy wiedzą, że są dla nas ważne święta, jak choćby Boże Narodzenie, przynoszą nam małe podarunki – podkreśla s. Iwona.
Pierwsze Boże Narodzenie w Tunezji pozostaje w jej pamięci. To zwykły dzień dla Tunezyjczyków. Nie ma dekoracji świątecznych, do których jesteśmy przyzwyczajeni, nie ma świątecznej muzyki, ani żadnych oznak, że nadchodzi jakiś wyjątkowy czas.
– Tak przecież było gdy rodził się Jezus – toczyło się zwykłe życie, nikt o żadnej magii świąt nie słyszał. Święta są więc takie proste, a jednocześnie bardzo głębokie. Nie ma zbyt wielu chrześcijan w Tunezji, zazwyczaj ci, którzy przyjechali tu do pracy i siostry oraz kilku kapłanów, oni starają się spotkać ze sobą na wieczerzy i Eucharystii. W Polsce można łatwo zgubić istotę świąt. Zająć się zakupami, dekoracjami, prezentami tak, że to, co najważniejsze – narodziny Boga – w tym wszystkim są gdzieś na odległym miejscu. Tutaj jest prostota – mówi s. Iwona.
Jeśli Wigilia, czy Boże Narodzenie wypada w pracujący dzień, siostry także idą do pracy. – Przeżywanie świąt i radość jest wewnętrzna. Może na początku mojego pobytu w kraju muzułmańskim, brakowało mi otoczki w postaci choinki, opłatka, dekoracji, ale dostrzegłam, że to ma drugorzędne znaczenie wobec faktu narodzi Boga – podkreśla siostra.