Pozostał w pamięci wielu osób jako rozmodlony kapłan z uśmiechem na twarzy. Taki spogląda z tablicy nagrobnej w kryptach kościoła św. Piotra w Lublinie.
Biskup Ryszard Karpiński odszedł do Pana w styczniu ubiegłego roku. Przez całe swoje kapłańskie życie uważał, że najważniejsze to ufać Panu Bogu i mieć czas dla ludzi. Nigdy nie szczędził trudu, by dotrzeć w najodleglejsze zakątki świata, aby posługiwać emigrantom, uchodźcom i Polakom rozsianym po różnych krajach. Mogliśmy na niego liczyć także my, mieszkańcy archidiecezji lubelskiej. Wielokrotnie nasza redakcja prosiła go o komentarze do różnych wydarzeń, pytaliśmy o wspomnienia z podróży i refleksje o wierze. Nigdy nie odmawiał. Zapisał się w sercach wielu osób. – Księdza biskupa Ryszarda trudno było nie zauważyć i nie polubić. Górował wzrostem i postawą, imponował znajomością języków, był serdecznie otwarty na każdego człowieka. Wobec nikogo nie przeszedł obojętnie. Znał mnóstwo zabawnych anegdot i chętnie się nimi dzielił. Zawsze był duszą towarzystwa, w którym się znalazł. Każdemu chciał coś podarować: ciekawą książkę, słodką krówkę ze swoim herbem, wiązkę kabanosów ze spółdzielni „Ryjek” – wspomina zmarłego biskupa metropolita lubelski abp Stanisław Budzik.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.