Kościół wart zobaczenia

To jeden z najstarszych kościołów w Lubartowie, który mimo zmieniających się czasów, bliski jest wielu ludziom. To tutaj odkrywają życie wspólnotowe, jakie pociąga niezależnie od wieku. Od kilku lat kościół przechodzi remont, którego efekty warto zobaczyć.

Ileż modlitw, godzin milczenia lub wielkiej radości widziały mury kościoła i klasztoru ojców kapucynów w Lubartowie, wie tylko Pan Bóg. Iluż ludzi tutaj właśnie przystąpiło do pierwszej spowiedzi i komunii świętej! Iluż w końcu odkryło powołanie, widząc wspólnotę braci i ich życie. Dla mieszkańców Lubartowa właśnie to miejsce wiąże się nie tylko z wiarą, ale i doświadczeniem bycia wśród ludzi i dla ludzi.
– To się nie zmienia. Kiedy ja byłem małym chłopcem, a pochodzę z Lubartowa, przybiegaliśmy tutaj nie tylko na katechezę, ale przede wszystkim na spotkania. To były czasy, kiedy młodzi nie mieli co ze sobą zrobić po odrobieniu lekcji, bo nie było telefonów, komputerów i internetu, a chcieliśmy czegoś więcej niż szkoła i siedzenie w domu. Tutaj drzwi były zawsze otwarte, można było zaangażować się np. w oazę lub przyjść pograć w ping-ponga czy posiedzieć i porozmawiać. Kiedy dziś ktoś pyta mnie dlaczego to było dla nas ważne miejsce, z perspektywy czasu widzę, że pociągała nas wspólnota, zarówno ta, jaką tworzyli bracia, jak i ta, którą pomagali nam budować między nami – mówi o. Wojciech Gwiazda, przełożony wspólnoty braci kapucynów w Lubartowie.

Po śladach świętych
Nie przeszkadzało nikomu, że warunki były trudne, a kościół i klasztor wymagał remontu. Historia i mijające lata odcisnęły tu swoje piętno, nie zabierając jednak tego, co najważniejsze – poczucia Bożej obecności i akceptacji każdego człowieka.
 – Nasz klasztor jest jednym z najstarszych w Polsce, a jego powstanie wiąże się z rodem Sanguszków, którzy w Lubartowie mieli swoje dobra. W latach 1737–1741 wzniesiono klasztor i kościół w stylu baroku toskańskiego. Mamy piękne obrazy ołtarzowe, które są dziełem Szymona Czechowicza. Nasz kościół otrzymał wezwanie. św. Wawrzyńca męczennika, bo zakon kapucynów w Polsce, a więc także w Lubartowie, przeszczepiali kapucyni z Rzymu, ci sami, którzy po dziś dzień są kustoszami bazyliki św. Wawrzyńca poza rzymskimi murami. Kościół konsekrował 20 maja 1751 roku bp Michał Kunicki, sufragan krakowski i oficjał lubelski – przypominają historię tego miejsca ojcowie.
W XIX w. klasztor w Lubartowie był siedzibą nowicjatu. To tutaj od 1848 do 1849 roku przygotowywał się do życia zakonnego bł. Honorat Koźmiński. – To też jeden z darów naszej wspólnoty, że modlimy się w kościele, gdzie prawie 200 lat temu klękał błogosławiony Honorat. Chodził korytarzami naszego klasztoru, spacerował po ogrodzie, wychodził na ulice Lubartowa. Wiele osób, które przychodzi do naszego kościoła ma wielkie nabożeństwo do świętych z naszego zakonu. Pociąga ludzi prostota św. Franciszka czy postać św. o. Pio. To nie nasza zasługa, ale dar dla całego Kościoła – podkreślają bracia.

Dawne dzieje
W Lubartowie odbyło się pięć kapituł prowincjalnych. Klasztor był też miejscem działań zbrojnych w czasie powstań narodowych: w czasie powstania listopadowego zamknął się tu oddział wojska polskiego, zaatakowany przez żołnierzy rosyjskich, a w czasie powstania styczniowego kościół został ostrzelany z armat przez Rosjan. W czasie powstania styczniowego zaciągnęli się do wojska prawie wszyscy nowicjusze za namową głośnego kaznodziei patriotycznego, o. Fidelisa Paszkowskiego.
Podczas wielkiej kasaty klasztorów w Królestwie Polskim w 1864 r. klasztor w Lubartowie oszczędzono, uznając go za tzw. klasztor nieetatowy (miał prawo istnienia, ale bez możliwości przyjmowania nowicjuszy). Jednakże stopniowo zmniejszała się liczba zakonników, których władze carskie przenosiły do innych klasztorów kapucyńskich, w miarę, jak w nich następowały ubytki personalne. Taki stan rzeczy przesądził o skasowaniu klasztoru w Lubartowie w 1867 roku. Nielicznych zakonników wywieziono do Nowego Miasta nad Pilicą, na miejscu pozostał o. Faustyn Jarzębiński jako rektor kościoła. Po jego śmierci 14 maja 1885 roku kościołem zarządzali kapłani diecezjalni. W klasztorze wydzielono część jako mieszkanie rektora kościoła, resztę zajęły urzędy rosyjskie, a po odzyskaniu niepodległości przez Polskę – sąd powiatowy.

Czas na remont
Ponownie do Lubartowa kapucyni wrócili w 1938 roku, ale II wojna światowa uniemożliwiła remont obiektu. Po jej zakończeniu część zabudowań klasztornych zajęły władze. Dopiero w 1978 roku zrujnowane budynki oddano braciom.
– Przez te wszystkie lata bracia robili co mogli, by odnawiać nasze zabudowania, ale kompleksowego remontu tu nigdy nie było. Dlatego postanowiliśmy zrobić co w naszej mocy, by przywrócić blask kościołowi i klasztorowi. Oczywiście do tego potrzeba dużych funduszy i czasu, ale z Bożą pomocą krok po kroku zaczęliśmy remont, który wciąż trwa – mówi o. Wojciech.

Pod koniec stycznia ekipa remontowa zdemontowała ostatnie rusztowania z nawy głównej kościoła. Teraz widać lepiej i więcej tego co przez ostatnie miesiące udało się zrobić. Pozostały jeszcze drobne poprawki i nadal trwa remont nawy północnej oraz wymiana okien. – Wierzymy, że z Bożą pomocą już niebawem będziemy podziwiać piękno ostatniej odnowionej części kościoła – podkreśla o. Wojciech.

« 1 »