To był czas wdzięczności

Czy fakt, że możesz chodzić, umyć się samodzielnie, pójść gdzie chcesz, jest powodem do wdzięczności. Tak, jest!

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

|

GOSC.PL

dodane 05.08.2025 15:00

Co roku takie refleksje zabierają ze sobą wolontariusze, którzy posługują osobom z niepełnosprawnościami w Dąbrowicy. Kiedy pomagasz innym w codziennych czynnościach, które dla ciebie są zwyczajne, które wykonujesz automatycznie, nie przychodzi do głowy, żeby dziękować za nogi czy ręce. - Nagle zmienia się cała perspektywa naszej codzienności - mówią zgodnie wolontariusze. 20 młodych osób służy przez 10 dni osobom z niepełnosprawnościami, choć w zasadzie tutaj przestają być niepełnosprawni, a stają się przede wszystkim ludźmi. Jak to z ludźmi bywa - są różni. Jedni uśmiechnięci, życzliwi z cierpliwością tłumaczą, czego im potrzeba i jak im pomóc. Inni są nerwowi, szybko się obrażają, mówią przykre słowa, o wszystko mają pretensje. Jedni i drudzy jednak potrafią znienacka powiedzieć do wolontariusza „kocham cię”.
- Te 10 dni spędzone z wolontariuszami i podopiecznymi ciągle pokazują, jakie bogactwo kryje się w człowieku. Ja po tych niespełna dwóch tygodniach mam przykłady do kazań na cały rok. Kolejny raz uświadamiam sobie, jak ważne są małe gesty, proste sprawy, jak bardzo powinienem być wdzięczny za to, że sam mogę pójść, gdzie chcę, ubrać się czy umyć zęby - mówi ks. Tomasz Niedziałek, który poprowadził pierwszy z turnusów wczasorekolekcji w Dąbrowicy. Sam zaczął tu przyjeżdżać w 2008 roku, jako kleryk na praktyki. Potem wracał co roku, żeby pomóc, pobyć w tej niezwykłej wspólnocie. W 2012 roku pierwszy raz poprowadził wczasorekolekcje, a potem już tak zostało, bo z Dąbrowicą trudno się rozstać.
Podobne doświadczenia mają wolontariusze, którzy są często przedłużeniem rąk czy nóg swoich podopiecznych w zwykłych codziennych sprawach.
Jedną z wolontariuszek jest Ania, który w tym roku w Dąbrowicy jest pierwszy raz, ale miała wcześniej kontakt z osobami z niepełnosprawnościami. - Ci ludzie są mi bliscy, bo są autentyczni, nie potrafią udawać, mówią, co myślą i czują. Nie ukrywają siebie, otwarcie mówią o swoich uczuciach i są otwarci na drugiego człowieka. Dla mnie to miejsce jest także okazją do duchowego wzrostu i przybliżania się do Boga. Tutaj naprawdę można zobaczyć Chrystusa w drugim człowieku. Posługując im w codzienności, głosimy Ewangelię swoim życiem – mówi Ania.
Paweł do Dąbrowicy trafił dzięki swojej dziewczynie, która go tutaj zaprosiła. - Wcześniej ona sama przyjeżdżała jako wolontariuszka, a ją odwiedzałem. Widziałem więc, co się tu dzieje, ale jako obserwator. Jednak w tym roku bardzo jej zależało, byśmy przyjechali razem na cały turnus, byśmy mogli mieć podobne doświadczenia, i jestem jej za to bardzo wdzięczny. To takie prawdziwe spotkanie drugiego człowieka - mówi Paweł. Przyznaje też, że przed przyjazdem miał obawy, czy da radę, szczególnie jeśli chodzi o pomoc niepełnosprawnym w myciu czy codziennej toalecie, ale jak się okazało wszystko można w miłości do bliźniego. - Zaskoczyło mnie to, jak bardzo ci ludzie cieszą się ze swojego życia. Często mają bardzo trudne doświadczenia dnia codziennego, ale są Bogu wdzięczni za życie, za każdy dzień, który jest im dany. Nauczyłem się tutaj, by dziękować za to, co mam - mówi Paweł.
Nikola do Dąbrowicy trafiła cztery lata temu. Na Facebooku wyświetlił jej się post, że poszukiwani są wolontariusze. - Byłam wtedy po maturze, miałam więc najdłuższe wakacje mojego życia i pomyślałam „czemu nie spróbować?”. Tak się tutaj znalazłam. Od tamtego czasu wracam co roku - mówi Nikola. Zapytana, dlaczego wraca, mówi, że tu zawsze czuje się przyjęta i zaakceptowana. - Na początku myślałam, że przyjadę tutaj i coś z siebie dam, ale teraz widzę, że za każdym razem to ja coś otrzymuję. Tu doświadczam też bliskiego spotkania z Panem Bogiem, moje serce napełnia się radością i wiem, że to górnolotnie brzmi, ale naprawdę tak czuję - podkreśla Nikola.
Wśród wolontariuszy jest także Marysia. - Jestem na studiach medycznych, ale nigdy wcześniej nie miałam  bliskiego kontaktu z człowiekiem niepełnosprawnym. Kiedy moja koleżanka powiedziała mi, że jedzie na takie wczasorekolekcje jako wolontariusz, pomyślałam, że może ja też pojadę, żeby się zwyczajnie sprawdzić. Jakoś specjalnie wtedy nie zastanawiałam się, co tutaj zastanę i jak to będzie. Kiedy jednak przyjechałam i uczestniczę w każdej sytuacji, jaka się wydarza, łącznie z toaletą i kąpaniem tych osób, mam wiele pytań i refleksji, które się zrodziły. Nie są to łatwe pytania i nie ma na nie łatwych odpowiedzi. Na przykład zastanawiam się, dlaczego tych ludzi to spotkało. Oczywiście nie umiem odpowiedzieć, ale widzę, jak te osoby cieszą się z każdego dnia, drobiazgu, rozmowy. To daje do myślenia - podkreśla Marysia.
Ilu wolontariuszy i uczestników, tyle ludzkich historii, jednak wszystkie łączy czas podarowany drugiemu człowiekowi. – Dąbrowica to inny świat. Tu nikt nie musi się spieszyć. Mamy czas na modlitwę i Eucharystię, na rehabilitację i zabawę. Na tym polega magia Domu Spotkania. Ludzie odpoczywają, ale też niejako karmią się sobą. To piękne, kiedy w świecie opanowanym przez pośpiech można pobyć z kimś na kocu i porozmawiać - tłumaczy ks. Tomasz
Ludzie przyjeżdżają tu zarówno z okolic Lublina, jak i z odległych miejscowości, często także spoza diecezji. - Większość z nich to osoby z niepełnosprawnością fizyczna. Chcą tu przyjeżdżać, bo mają świadomość, że to nie tylko rehabilitacja, że to nie kolejne kursy czy szkolenia, ale przede wszystkim czas wzrastania, bycia ze sobą i wspólnej modlitwy, która jest dla nich ważna - podkreśla ks. Tomasz. Dla wielu z nich pobyt w Dąbrowicy to jedyna okazja w roku, by pójść na koncert, uczestniczyć w codziennej Mszy św., zwiedzić coś, czego nie można zobaczyć z okna swojego domu 
Swoje obowiązkowe praktyki w Dąbrowicy odbywają tradycyjnie diakoni z lubelskiego seminarium. Nie ma dla nich żadnej taryfy ulgowej. Każdy z nich ma swojego podopiecznego i stanowi dla niego pomoc podczas karmienia, ubierania oraz toalety. Wymaga to przełamania niezwykle intymnych granic, uczy przede wszystkim pokornej służby drugiemu człowiekowi. - To część formacji seminaryjnej. Ten obowiązek zmienił się dla nas w przyjemność, bo służba daje wiele radości i poczucie spełnienia. To dobra lekcja, bo czasami można mówić piękne rzeczy z ambony i pozostanie to tylko teorią, a najlepiej wcielać to w życie - mówią diakoni. 

1 / 1

Zapisane na później

Pobieranie listy