Matka Boża z Wietrznej Góry

Odwiedzając Kazimierz nad Wisłą, warto zajrzeć do kościoła franciszkanów i pokłonić się Matce Bożej, która hojnie darzy łaskami.

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

|

GOSC.PL

dodane 04.08.2025 15:00

Spacerując po brukowanych uliczkach miasteczka, dochodzi się do krytych dachem schodów liczących 72 stopnie (tyle lat, wedle Tradycji, żyła Maryja z Nazaretu), na których szczycie rozciąga się klasztorny teren. Najpierw kościół z pięknym drewnianym ołtarzem, w którym umieszczono słynący łaskami obraz Matki Bożej, następnie klasztor z wirydarzem, czyli wewnętrznym dziedzińcem i krużgankami, które dają chłód i wytchnienie, szczególnie w upalne dni, dzięki grubym murom, i wreszcie klasztorny ogród. A w nim owocujące krzewy i małe drzewa. Do tego wszystkiego wystarczy wyjrzeć za klasztorny mur, by zobaczyć widok zapierający dech - uroczą panoramę miasteczka i płynącą w dole Wisłę, w której podczas bezchmurnych wieczorów odbija się zachodzące słońce. Nic dziwnego, że to miejsce, do którego się wraca, i to nie tylko z powodu krajobrazu.

- Ponieważ księgi klasztorne zawierają opisy łask wyproszonych przed cudownym obrazem Matki Bożej Brzemiennej, a ustna tradycja je przekazuje, wielu małżonków modli się tutaj o dar potomstwa czy później o szczęśliwe rozwiązanie. Matki proszą za swoje dzieci, babcie i dziadkowie za wnuki, ale jest także wiele różnych innych spraw, które wypełniają ludzkie życie. Tak było na początku XVII w., kiedy obraz umieszczono w tym kościele, i tak jest dziś. Ludzkie prośby nie zmieniają się mimo upływu czasu - mówi o. Bernard Potępa OFM.

To on, spacerując w charakterystycznym kapeluszu farmerskim przywiezionym z rekolekcji w Australii, jako gospodarz klasztoru i kustosz sanktuarium, często ma okazję rozmawiać z osobami, które odwiedzają Wietrzną Górę. - Niezależnie od wszystkiego, ludzie poszukują pokoju i radości w sercu, a te może dać tylko przylgnięcie do Pana Boga, dlatego też każda rozmowa powinna być ewangelizacyjna - podkreśla ojciec gwardian. - Nasz kościół otwarty jest cały dzień od wczesnych godzin. Brat Ryszard odmyka bramę i schody o 6.00 rano i zamyka je o 19.00, a w porze letniej - o 20.00. W sanktuarium zawsze dyżuruje kapłan ze wspólnoty, by służyć spowiedzią czy rozmową. Jeśli ktoś potrzebuje wytchnienia, a zwłaszcza pragnie przeżyć kilka dni w skupieniu, zapraszamy na rekolekcje do naszego pensjonatu w jednym skrzydle klasztoru. Udostępniamy pokoje nazywane celami i zachęcamy do włączenia się w program sanktuarium, a po części w nasze życie wspólnotowe - dodaje.

Najcenniejszym skarbem sanktuarium jest obraz Matki Bożej, nazywanej Panią Kazimierską, który przedstawia scenę zwiastowania. Dlatego sanktuarium kazimierskie nazywane jest polskim Nazaretem. Niepewny jest autor tego wizerunku, choć istnieją różne przypuszczenia. Pewne jest jednak to, że Matka Boża odbiera tu cześć od ponad 400 lat. To właśnie liczne pielgrzymki do tego miejsca stały się powodem sprowadzenia do Kazimierza Dolnego nad Wisłą w 1628 r. przez bp. Firleja reformatów z Krakowa. Od tamtego czasu zarówno ich kościół w Kazimierzu, jak i cała prowincja zakonna przechodziły różne koleje losu.

- Klasztor był świadkiem potopu szwedzkiego, kiedy zakonnicy ukryli cudowny obraz, ratując go przed najeźdźcami plądrującymi kościół i klasztor. Potem bracia byli świadkami licznych epidemii, które dziesiątkowały mieszkańców miasta, o czym przypomina Góra Trzech Krzyży. Sami też posługiwali chorym i umierającym, a przebudowując klasztor i kościół, zamienili zakrystię na kaplicę Świętych Rocha i Sebastiana, patronów od epidemii i zaraźliwych chorób. Z kolei za zaangażowanie w powstanie styczniowe w ramach represji carskich musieli opuścić w 1866 r. klasztor, który został zlikwidowany, by powrócić tutaj dopiero w 1928 roku. Natomiast w czasie II wojny światowej w klasztorze, z którego usunięto zakonników, były siedziba Gestapo oraz więzienie i katownia dla Polaków - opowiada historię tego miejsca gwardian klasztoru.

W I połowie wieku XVII i w wieku XVIII klasztor przeżywał największy rozkwit. W jego drugiej połowie cudowny obraz umieszczono w bogato rzeźbionej i złoconej ramie, a ołtarz główny i boczne otoczono balustradą. Tak urządzony kościół przetrwał do dziś. Jego mury, przesiąknięte modlitwą pokoleń, zachęcają, by tu wejść i zatrzymać się.

- Wielu turystów zagląda tutaj, by obejrzeć pamiątki sprzed wieków, ale nie każdy przychodzi z myślą o modlitwie. Jednak niezbadane są drogi, którymi Pan Bóg prowadzi człowieka. Jedno ze współczesnych świadectw opowiada o nawróceniu. Do naszego sanktuarium przybyło małżeństwo. Niewierzący mąż nie zamierzał towarzyszyć żonie, która weszła do środka kościoła. Czekał na nią na zewnątrz, ale czas mu się dłużył, więc postanowił wejść i odszukać żonę. Kiedy chodził po pustym kościele, skręcił do bocznej kaplicy, w której znajduje się obraz Jezusa Miłosiernego, i tam zauważył, że Pan schodzi z obrazu i idzie w jego kierunku. Doświadczenie tajemniczego spotkania z Bogiem było tak ogromne, że mężczyzna nawrócił się i odbył spowiedź, a żona spisała to wydarzenie w formie świadectwa - opowiada kustosz sanktuarium.

Nic dziwnego, że otrzymywane tu od wieków łaski skłoniły zakonników do starań, by obraz ukoronować papieskim diademem. Tak się stało, kiedy w 1985 r. papież Jan Paweł II wydał breve koronacyjne oraz ofiarował później dla sanktuarium różaniec perłowy, a 31 sierpnia 1986 r. kard. Franciszek Macharski nałożył na obraz Matki Bożej z Kazimierza papieską koronę. Uroczystość odbyła się w Wąwolnicy przy udziale ogromnej liczby wiernych, potem obraz przywieziono do Kazimierza, gdzie przez tydzień wystawiony był w kościele farnym, a następnie procesyjnie wrócił do sanktuarium po uroczystej Mszy dziękczynnej na rynku kazimierskim.

- Z wydarzeniami tymi wiążą się także moje pierwsze wspomnienia dotyczące kazimierskiego sanktuarium. Przygotowanie do koronacji, jak i sama uroczystość koronacyjna były wielkim wydarzeniem dla Kazimierza i całej naszej prowincji zakonnej. Wówczas jako kleryk przyjechałem ze współbraćmi do Kazimierza, by pomóc. Potem tu wracałem, zarówno uczestnicząc w rekolekcjach przed ślubami wieczystymi czy święceniami, jak i prowadząc rekolekcje powołaniowe lub odbywając z Krakowa pielgrzymki z maturzystami. Od 5 lat tutaj posługuję, doświadczając macierzyńskiej opieki Dziewicy z Nazaretu, a od dwóch lat jestem gwardianem i kustoszem - opowiada o. Bernard.

1 / 1

Zapisane na później

Pobieranie listy