Idą do ludzi, nie pytając ich o wyznanie, poglądy, kolor skóry. Są w codzienności z innymi, a ich życie jest świadectwem Ewangelii. Siostry Białe Misjonarki Afryki to jedno z misyjnych zgromadzeń.
W niedzielę 19 października 2025 r., pod hasłem „Misjonarze nadziei”, rozpoczął się 99. Światowy Dzień Misyjny, zwany także Niedzielą Misyjną. Jest to zarazem święto patronalne Papieskich Dzieł Misyjnych, które otwiera Tydzień Misyjny w Polsce.
Niedziela Misyjna, obchodzona w Kościele katolickim nieprzerwanie od 1926 roku, jest szczególnym czasem modlitwy za misjonarzy i wspierania terytoriów misyjnych na całym świecie. To również okazja do wysłuchania ich świadectwa. Swoją pracą w Afryce podzieliła się s. Iwona Cholewińska ze zgromadzenia Sióstr Białych Misjonarek Afryki.
Siostry białe w jej życiu pojawiły się niespodziewanie. Wybrała się na pielgrzymkę z Lublina na Jasną Górę. Była po drugim roku studiów polonistycznych na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej i marzyła o tym, by zostać nauczycielką języka polskiego, najlepiej gdzieś na jakiejś odległej wiosce.
– Chciałam pociągać dzieci do języka i kultury polskiej, dzielić się z nimi moją pasją i miłością do literatury. Cały plan zawodowy miałam już w głowie ułożony. Ta pielgrzymka do Częstochowy była spontaniczna. Na pierwszym noclegu spotkałam siostry, nie wiedząc, że to siostry, bo nasze zgromadzenie jest bezhabitowe. Kiedy słuchałam tego co mówiły, myślałam sobie, że podziwiam, ale to życie nie dla mnie. Zresztą ja już mam plan, a Afryka jest tak daleko i w dodatku jest tam tyle dziwnej fauny i flory, której się boję. Nie, to nie to. Wróciłam do domu – opowiada s. Iwona.
Potem w codziennym życiu, pojawiały się różne znaki, które skłaniały do refleksji na temat czynienia dobra, nie tylko w najbliższej okolicy, ale i w dużo szerszym wymiarze. – Pan Bóg poszerzał moje serce tak, że zobaczyłam ogrom Kościoła powszechnego. Zaczęłam myśleć o tych, którzy są daleko. Miłość do języka polskiego rozszerzyła się na inne języki. Pan Bóg dał mi zdolność do ich nauki, a studia filologiczne otworzyły mnie na różne kultury – mówi s. Iwona.
Okazało się, że siostry białe żyją duchowością ignacjańską, a Iwona trzymała się duszpasterstwa akademickiego KUL prowadzonego przez jezuitów. To był kolejny znak. W końcu podjęła decyzję, że spróbuje i zobaczy, z czym wiąże się posługa sióstr białych. Poleciała do Burkina Faso, kraju, który był w piątce najbiedniejszych krajów świata.
– Doświadczyłam tam niezwykłej otwartości i hojności ludzi, radości tych, którzy nie mają niczego, a dzielą się wszystkim. To zaczęło zmieniać moje myślenie. Tam odbyłam swoją formację w zgromadzeniu – mówi siostra.
Potem było Mali i praca z dziećmi ulicy. – To kolejne odkrycie, że wychodząc poza swoją strefę komfortu, dając innym siebie, otrzymujemy znacznie więcej – podkreśla.
Po pierwszych ślubach na pierwszą placówkę została wysłana do Tunezji. To zupełnie inny kraj niże te, w których do tej pory była. W 100 procentach muzułmański, Afryka Północna, czyli inne warunki życia i nowy język.
– Byłam najpierw trochę zaskoczona, jednak powiedziałam w sercu „tak”, bo skoro tak zdecydowali przełożeni, to znaczy, że jestem w tym miejscu potrzebna i tu mnie Pan Bóg posyła – mówi.
W Tunezji pracowała 3 lata. Jak sama mówi, to krótko, bo żeby zbudować zaufanie, trzeba czasu. Nauczyła się języka tunezyjskiego, żeby móc się porozumiewać. Językami urzędowymi są francuski i arabski. Jej talent do języków sprawił, że nie miała problemu z nauką kolejnych. Zgromadzenie postanowiło wyjść naprzeciw jej pasji i wysłać ją do Rzymu na studia języka arabskiego i islamologii w Instytucie Papieskim. Ukończenie studiów zbiegło się z czasem złożenia ślubów wieczystych i powrotem do Tunezji, za którą Iwona tęskniła.
W charyzmacie zgromadzenia jest to, żeby z ludźmi zwyczajnie być. W Tunezji siostry mają swój dom na obrzeżach Tunisu. Prowadzą tam bibliotekę, która stała się miejscem spotkania wielu ludzi. Korzysta z niej obecnie trzecie pokolenie. Na początku przychodzili głównie młodzi ludzie, którzy chodzili do szkoły i uczyli się języka francuskiego. Chcieli z siostrami, które pochodziły z Francji, konsultować swoje prace, przy okazji nawiązywały się relacje. Potem w dobie internetu zainteresowanie książkami spadło. W bibliotece znalazło się miejsce dla młodszych dzieci, które przychodzą na douczanie z języka francuskiego i angielskiego oraz każdego popołudnia mogą przyjść, by zwyczajnie spędzić tu czas. Najpierw są 2 godziny nauki, a potem przez kolejne 2 godziny jest czas zabawy i integracji.
– To są dzieci, których nie stać na korepetycje, ale mamy też wielu wolontariuszy, którzy nam pomagają. Chętnych, by do nas przychodzić, jest tak dużo, że mamy listę, na którą trzeba się wpisać i zawsze na początku roku jest walka o to, by się tu dostać – mówi siostra Iwona.
Siostry białe są w Tunezji niemal od początku istnienia zgromadzenia, czyli prawie 150 lat. Nie dziwi więc, że kiedy babcie przyprowadzają na zajęcia wnuki, same wspominają, jak kiedyś korzystały z podobnych zajęć.
– To pokazuje, jakie zaufanie zbudowały siostry wśród społeczeństwa. Oczywiście wszyscy wiedzą, że jesteśmy chrześcijankami i to szanują. My także szanujemy ich kulturę. Wiedząc, że jest ramadan i ludzie poszczą cały dzień, w ich obecności nie spożywamy posiłków, podobnie oni, gdy wiedzą, że są dla nas ważne święta, jak choćby Boże Narodzenie, przynoszą nam małe podarunki – podkreśla s. Iwona.