Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Łzy na obrazie Matki Bożej

Jedni uważali to za cud, władza ludowa - za próbę obalenia ustroju. 3 lipca 1949 roku zapłakała Matka Boża w lubelskiej katedrze. Jutro tradycyjnie odbędą się uroczystości upamiętniające tamto wydarzenie.

3 lipca 1949 roku. Niedziela. W dodatku pierwsza, gdy w diecezji lubelskiej jest nowy biskup Piotr Kałwa. Tego dnia w lubelskiej katedrze, zniszczonej podczas działań wojennych odbywały się uroczystości poświęcenia diecezji Niepokalanemu Sercu Maryi.

Uroczystość zgromadziła rzesze wiernych, z których część po zakończeniu Mszy św. modliła się jeszcze przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej w lewej nawie katedry.

Około godziny 15.00 siostra Miłosierdzia Barbara Sadowska pracująca w katedrze zauważyła na obrazie Matki Bożej zmiany. Zaniepokojona poszła do zakrystii, by poinformować kościelnego Józefa Wojtowicza. Ten uważając, że to „babskie fanaberie” i siostrze się przewidziało, sam poszedł zobaczyć się co się dzieje. Pod prawym okiem Matki Bożej zauważył ciemnoczerwony sopel o długości ok. 3 cm i szerokości 1,5 cm.

Kościelny natychmiast powiedział o tym ks. Tadeusza Malca przygotowującego się akurat do odprawiania Mszy św. W tym czasie zjawisko na obrazie zauważało coraz więcej osób modlących się w kościele.

Zaczęto szeptać, że to cud, że Matka Boża płacze. Zawiadomiono biskupa pomocniczego ks. Zdzisława Golińskiego, ten jednak uznał, że to przypuszczalnie naciek wilgoci, który usadowił się akurat w tym miejscu i nie ma co wszczynać rabanu.

Ludzie jednak byli innego zdania. Wieść o tym, że w katedrze zapłakała Matka Boża, lotem błyskawicy rozniosła się po mieście. Zaciekawionych mieszkańców przybywało i nikt katedry nie chciał opuszczać. Przed godz. 22 przy pomocy sprowadzonych z seminarium kleryków zamknięto drzwi wejściowe do kościoła, a ludzi poproszono, by rozeszli się do domów.

Następnego dnia od rana ludzie jednak znów zaczęli napływać nie tylko z miasta, ale i okolic Lublina. Przed katedrą ustawiała się kolejka, by wejść do środka. Z czasem sięgała ona poza Bramę Krakowską przez Stare Miasto do Zamku.

Ludzie czekali po kilka godzin, by dostać się do katedry i pomodlić przez obrazem. Konieczne było zorganizowanie straży do pilnowania porządku, gdyż przy katedrze ustawione były rusztowania. Trwała bowiem naprawa zniszczeń wojennych. Napierający tłum mógł przewrócić rusztowania.

Wiadomość o wydarzeniach w Lublinie rozchodziła się po całej Polsce i z różnych stron zaczęli do miasta napływać pielgrzymi.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy