Hanka Ordonówna w 1933 roku przepięknie zaśpiewała piosenkę o miłości, która niejednemu wycisnęła z oczu łzy.
Napisała do mnie jedna z Czytelniczek, że powinienem zabrać głos w sprawie języka używanego przez nas na co dzień, w tym wyrażeń wulgarnych i tych potocznie nazywanych przekleństwami.
Schody przed budynkiem redakcji „Gościa Niedzielnego” są wyśmienitym punktem obserwacyjnym.
Wiedza lekarza podnosi mu głowę, nawet i wobec możnowładców będą go podziwiać.
Mowa jest źródłem nieporozumień. Wpisz ten cytat, Szanowny Czytelniku, w jakąkolwiek wyszukiwarkę, a uzyskasz tysiące odnośników do tekstów, w których inni (zazwyczaj uczniowie) usiłują powiedzieć, co autor miał na myśli.
No i skończyło się. W pewnym sensie, oczywiście. Zawieja okołoświątecznych reklam przeszła przez tę ziemię, nie pozostawiając na niej ani jednego milimetra kwadratowego wolnego od towaru.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.