Polecam rozmowę Patrycji Saneckiej z "Lubelskiego Okulara" z dr. Wojciechem Gizickim z Katedry Stosunków Międzynarodowych KUL o tym, co warto wiedzieć o wyborach do PE i europosłach. Od kogo najwięcej zależy? I jak wiele zależy?
Z dr. Wojciechem Gizickim z Katedry Stosunków Międzynarodowych KUL o wyborach do PE i rzeczywistych kompetencjach „eurodeputowanych” – rozmawia Patrycja Sanecka
Patrycja Sanecka: Kompetencje Parlamentu Europejskiego wzrastają, a więc dobrze byłoby mieć odpowiednich ludzi na odpowiednim miejscu. Jednak Polacy bardzo niechętnie biorą udział w tych wyborach, a jak wiemy najbliższe już w niedzielę. Czy Polacy mają wpływ na to co dzieje się w Brukseli?
Dr Wojciech Gizicki: Rzeczywiście kompetencje Parlament Europejski po traktacie z Lizbony wzrosły i być może będą wzrastały, jednak to nie musi przekładać się na zainteresowanie Polaków, Brytyjczyków, Francuzów czy innych obywateli państw członkowskich Unii Europejskiej w aspekcie wyborów do Europarlamentu właśnie. Z jakich powodów? Przede wszystkim dlatego, że Parlament Europejski jest, mówiąc kolokwialnie, daleko od ludzi. O ile sprawy narodowe, państwowe, które toczą się na poziome parlamentów krajowych są istotne z perspektywy potencjalnego mieszkańca jakiegoś państwa np. Polski, o tyle to co się dzieje w Brukseli ludzie traktują jako coś egzotycznego, coś co nie ma bezpośredniego wpływu na losy, na życie Polaka, czy innego obywatela państwa członkowskiego, które jednocześnie jest członkiem Unii. Z tego powodu, głównie Polacy ale także inni Europejczycy, nie są zainteresowani masowym głosowaniem w wyborach do Europarlamentu, bo ten tak de facto niewiele dla nich może zrobić.
Patrycja Sanecka: Jako państwo członkowskie jesteśmy zobowiązani wypełniać prawo europejskie, więc to nie jest do końca tak, że Unia nie ma wpływu na to co dzieje się u nas w kraju.
Dr Wojciech Gizicki: Tak, ale taka powszechna wiedza na temat tego czym są instytucje europejskie nie jest w Polsce taka powszechna. W związku z tym, te kwestie dla jednostkowego obywatela nie są najistotniejsze. Bardziej istotne jest to co dzieje się w parlamentach narodowych, zresztą to widać tez po kampanii. Jak popatrzymy na przekaz medialny kandydatów do Europarlamentu to ci kandydaci koncentrują się przede wszystkim na spawach krajowych, obiecują że zrobią to dla Polski, tamto dla Polski. Pamiętajmy Parlament Europejski jest instytucją, która ma reprezentować w pierwszej kolejności interesy europejskie, a nie państw narodowych. Niestety przekaz kampanijny w eurowyborach jest nastawiony przede wszystkim na realizację interesów w państwie członkowskim, czyli w tym przypadku w Polsce. To jest z perspektywy kandydatów nieporozumienie. Oczywiście nieporozumienie, które jest świadome, bo to daje im nadzieje na głosy ludzi, którzy do wyborów pójdą i będą patrzeć z perspektywy tego, że eurodeputowany może cos „załatwić” dla Polski. A to nie jest kompetencja Parlamentu Europejskiego.
Patrycja Sanecka: To znaczy, że Unia Europejska i Parlament Europejski to dla Polaków odległa rzeczywistość?
Dr Wojciech Gizicki: To jest instytucja, która musi istnieć, ponieważ została wpisana w traktaty, jak każda inna. Jej specyfiką jest, w odróżnieniu od innych instytucji, tylko to że jest demokratyczna, tzn., że dokonujemy do niej wyborów. My jako obywatele państwa członkowskiego mamy realny wpływ na to kto tam się znajdzie. Jak widzimy to nie jest na tyle duża zachęta żeby frekwencja wyborcza była bardzo wysoka. Podejrzewam, że nie będzie większa niż dwadzieścia kilka procent. To jest widoczne już w poprzednich wyborach. Nie jest to tylko problem Polski, ale w większości państw europejskich, bo jak już powiedziałem, perspektywa przekładania tego co dzieje się na poziomie Parlamentu Europejskiego na sprawy zwykłego Europejczyka są właściwie żadne. Tutaj w żaden sposób nie jesteśmy tego w stanie zmienić. To dla przeciętnego obywatela jest dosyć daleka rzeczywistość.
Patrycja Sanecka: To w takim razie co Polacy mogą zyskać w wyborach do Europarlamentu?
Dr Wojciech Gizicki: No, mogą zyskać tylko tyle, że zapełnimy Europarlament reprezentacją 51 europosłów z Polski, którzy będą tam w jakimś sensie reprezentować interesy europejskie, może tez polskie. No ale nie oszukujmy się, z perspektywy i samych eurodeputowanych i obywateli tym co nie pomaga jest to, że Parlament Europejski jest dobrym miejscem do życia dla eurodeputowanych. Uposażenie, różne okoliczności sprzyjają temu żeby europosłem być. Niekoniecznie trzeba się tam bardzo napracować, to pewnie też jest element który wpływa na niechęć wyborców do tego, żeby pójść do wyborów. Popatrzmy na to kto kandyduje i kto zostanie wybrany prawdopodobnie. To nie są politycy, którzy będą odgrywać jakieś znaczące role w Europie. Część z nich będzie dalej koncentrowała się na polityce krajowej. Przykładem jest pan europoseł Ziobro, który bardziej angażuje się w sprawy krajowe niż europejskie i pewnie takich europosłów w następnej kadencji będzie kliku, kilkunastu.
Patrycja Sanecka: W wyborach, które odbędą się 25 maja, udział zadeklarowało tylko 2/5 Polaków. Co więcej przyznają, że są to najmniej ważne dla nich wybory.
Dr Wojciech Gizicki: Tak, najistotniejsze wybory z perspektywy rzeczywistości politycznej dla przeciętnego obywatela to wybory samorządowe.
Patrycja Sanecka: Ale i tak najchętniej Polacy biorą udział w wyborach prezydenckich.
Dr Wojciech Gizicki: Tak, bo to są wybory najbardziej wyraziste. Mamy kandydatów, którzy są względem siebie ostro nastawieni – w sensie politycznym, ideologicznym. To jest konkretny wybór miedzy dwoma postaciami. Natomiast jeśli byśmy mieli stopniować no to oczywiście wybory samorządowe są z perspektywy spraw bieżących najważniejsze. Później oczywiście wybory parlamentarne. Także wybory prezydenckie z tej racji, o której mówiłem. Natomiast co do ważności, to wybór prezydenta w Polsce jest oczywiście bardzo bo to jest głowa państwa. Natomiast jest to właściwie funkcja w dużej mierze reprezentacyjna, ale faktycznie przyciąga. Europarlament w żaden sposób nie przyciąga aż tak bardzo żeby można było jakoś szczególnie mocno oczekiwać zaangażowania frekwencyjnego. To nie jest tylko bolączka Polaków, jak obserwujemy wybory do Europarlamentu w ostatnich kilkunastu latach to frekwencja w każdym państwie członkowskim nie jest za wysoka. Poziom unijny to około 30%.