Nazywa się Behnam Rahbarifard. Jest Irańczykiem. Jego ucieczka z kraju ogarniętego radykalizmem islamskim znalazła finał w Lublinie, choć marzył, by dołączyć do swojej rodziny, która przedostała się do Szwecji. Teraz trudno by było sobie wyobrazić bez niego Lublin. Dziś obchodzimy Światowy Dzień Uchodźcy.
Dostałem kontakt do Behnama rok temu od Jacka Wnuka, prezesa lubelskiego Centrum Wolontariatu. Napisałem więc wiadomość, by już po chwili śmiać się z samego siebie. Behnam odpisał łamaną polszczyzną, zachował się elegancko, choć zajęło mu to wiele czasu, a do korespondencji użył translatora. Zadzwoniłem i przeprosiłem za niezręczność. Już po angielsku umówiliśmy się na spotkanie w centrum miasta. Dzisiaj Behnam mówi świetnie po polsku. Wpisał się doskonale w klimat Lublina.
Pierwsze lubelskie spotkanie
Pierwszy raz spotkaliśmy się w lipcu ubiegłego roku. Przywitał mnie szerokim uśmiechem. Białe zęby kontrastowały z czarnymi włosami i ciemną cerą. – Dzień dobry, jestem Behnam i cieszę się, że będę mógł ci opowiedzieć moją historię. Mieszkańcy Lublina zasługują, by usłyszeć ode mnie słowa wdzięczności – powiedział Irańczyk. Zanim dotarliśmy w zaciszne miejsce, by nagrać rozmowę, przynajmniej kilka osób powiedziało do niego cześć. Nie jest już anonimowy, aktywnie uczestniczy w życiu kilku organizacji, które zajmują się pomocą uchodźcom, emigrantom czy studentom zza wschodniej granicy. Ta opowieść jest po to, byśmy przestali się bać obcych i docenili ich wkład w ubogacenie naszego życia i kultury.
Pers lub Irańczyk
Jego kraj ma znacznie dłuższą historię niż Polska. Najstarsza neolityczna osada położona w zachodnim Iranie datowana jest na IX w. przed Chrystusem. Pierwsze miasta powstały tam już 3,5 tys. lat przed narodzeniem Chrystusa. Wiele wzmianek o Partach, Medach i Elamitach znajdujemy w Starym Testamencie. Znajdujemy w nim także odniesienia do króla Cyrusa, który podbił Babilonię i dzięki temu możliwy był powrót Izraelitów z wygnania. – Urodziłem się w 1987 r. w mieście Arak, leżącym na południowy zachód od Teheranu. Jest to ośrodek przemysłowy, mamy tam duże zanieczyszczenie powietrza, ale także wody. Program nuklearny zostawił w wielu miejscach swój ślad. W 1979 r. doszło do rewolucji ajatollaha Chomeiniego lub jak kto woli irańskiej rewolucji islamskiej. Iran z monarchii konstytucyjnej został przeobrażony w republikę islamską – wyjaśnia Behnam.
Tylko uciekać
Na owoce rewolucji islamskiej nie trzeba było długo czekać. Wielu Irańczyków opuściło swoją ojczyznę ze względu na radykalizm islamski. – Nie można było wyrażać swojego zdania oficjalnie. Opozycjoniści byli mordowani lub ratowali się ucieczką. Obecnie także trzeba uważać na to, co i komu się mówi – wyjaśnia. Postanowił wyjechać do Szwecji, jednak ambasada szwedzka odmówiła mu wizy. – Zacząłem szukać możliwości uzyskania wizy do innego kraju. W Iranie trzeba za nią po prostu sporo zapłacić. Udało mi się zdobyć paszport i wizę do Polski. Znajomy powiedział mi, że wystarczy, że dostanę się do Warszawy, a potem już łatwo mi będzie dotrzeć do Szwecji. Tak się stało. Ale władze Szwecji stwierdziły, że skoro mam polską wizę, to powinienem wrócić z powrotem do Polski – opowiada Behnam.
Dom w Lublinie
Mieszka w Lublinie ponad półtora roku. Znalazł własny kąt dzięki pomocy przyjaciół z Centrum Wolontariatu. – Gdy zostałem deportowany ze Szwecji, otrzymałem adres obozu dla uchodźców w Warszawie. Ale ja nie chciałem wegetować, chciałem zacząć nowe życie. Na dodatek skradziono mi wszystkie pieniądze. Nie miałem na jedzenie i picie. Poszedłem do kierownika i powiedziałem, że nie chcę zostać w tym obozie. Wskazał mi autobus do Bezwoli, w której mieści się ośrodek dla uchodźców. Tam spotkałem Jacka i Magdę z lubelskiego Centrum Wolontariatu. Pomogli mi skontaktować się z Irańczykami mieszkającymi w Lublinie. Oni dali mi schronienie – wyjaśnia.
Zostawił islam
Behnam jest muzykiem, jednak nie mógł w swoim kraju rozwijać swoich umiejętności, gdyż jej styl odbiegał od tradycyjnej muzyki akceptowanej przez radykałów muzułmańskich. Ponadto ze względu na radykalizm władz muzułmańskich porzucił religię, która przestała mu się kojarzyć z miłością i pokojem, a raczej z narzędziem ucisku. Nie chodził do meczetu, a to nie było mile widziane. – Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem poszukującym. Ale nie jest łatwo szukać odpowiedzi po tym, czego doświadczyłem od strony religijnej w Iranie. Chrześcijanie w Polsce nie są agresywni, uczą się, pracują, a odmienności innych nie uważają za przestępstwo – wyjaśnia.
Przyszłość
Behnam intensywnie uczy się języka polskiego. Chciałby stać się częścią społeczności Lublina. – To wyjątkowe miejsce i kojarzy mi się jak najlepiej. Tu otrzymałem pomoc i wsparcie. Jestem tu teraz legalnie. Ale czekam na decyzję polskiego rządu w sprawie przyznania mi dalszego prawa do pobytu w Polsce – mówi. Jeśli decyzja będzie pozytywna, Behnam chciałby studiować. Interesuje go europejska muzyka klasyczna, która była dla niego kulturowo obca. – Generalnie jest duża zachowawczość wobec emigrantów. Ale w Lublinie spotykam się z pozytywnymi reakcjami. Wiem, że muszę ciężko pracować, by się zintegrować z tutejszym społeczeństwem. Moją postawą chcę również przełamywać stereotypy dotyczące obcych – podsumowuje Irańczyk.
Myślę, jestem przekonany, że założenia sprzed roku Behnam świetnie zrealizował. Dzięki niemu udało się przełamać wiele stereotypów na temat obcokrajowców i uchodźców.