- Nie chodziłem do szkoły. Potem przyszło pismo z sądu. Dostałem też kuratora. Gdy zobaczyłem skierowanie do ośrodka wychowawczego, nie chciałem tam iść, ukrywałem się przed policją kilka miesięcy. Nikt z bliskich nie wiedział, gdzie wtedy byłem - opowiada Mikołaj.
Ośrodek wychowawczy w Rejowcu to szczególne miejsce przywracania godności i odpowiedzialności ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Ulica Przemysłowa w Rejowcu wygląda jakby zatrzymał się czas. Wdziera się pomiędzy pola i zabudowania oraz drobne warsztaty. Zwieńcza ją pałacyk Ossolińskich, którego nazwa i historia budzi zdziwienie przyjezdnych, bo każdy jest przekonany, że mieszkał w nim Mikołaj Rej.
Jednak największym zaskoczeniem na tej ulicy jest nowoczesny budynek, barwny i rozległy, w którym dokonuje się proces naprawy młodych ludzi, a w zasadzie próba ponownego przystosowania ich do życia w społeczeństwie.
Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Rejowcu to połączenie szkoły, poradni specjalistycznych oraz domu.
Młodzież, która tu trafia z terenu całej Polski, pochodzi z różnych rodzin, zarówno zamożnych jak i biednych, pełnych miłości i takich, gdzie miłości brak. Dlatego rolą dojrzałego społeczeństwa jest docenić istnienie takich ośrodków, jak ten w Rejowcu i ich pracowników. Jednak największym zadaniem jest świadomość, że wszystko można zacząć na nowo, bo przecież każdy z nas uczy się na błędach.
Mikołaj jest gimnazjalistą. Opowiadając swoją historię, czasami się uśmiecha. Bardzo lubi sport, gra w piłkę, a ostatnio zajął miejsce na podium w zawodach w wyciskaniu sztangi. Trenerką, a jednocześnie wychowawczynią, która umożliwia mu realizowanie pasji, jest Sylwia Sowa.
– Jestem z Lublina. Trafiłem tu bo nie chciałem chodzić do szkoły. Rozdzielono naszą klasę z podstawówki, więc spotykaliśmy z kolegami w domu i graliśmy na konsoli, zamiast iść do szkoły. Dopiero na wywiadówce wyszło, że nie chodziłem do szkoły. Potem przyszło pismo z sądu. Dostałem też kuratora. Gdy przyszło skierowanie do ośrodka wychowawczego, nie chciałem tam iść, ukrywałem się nawet przed policją. Nikt z bliskich nie wiedział, gdzie byłem wtedy. W chwili gdy dowiedziałem się, że odwołano moje skierowanie do ośrodka wychowawczego, wróciłem na święta Bożego Narodzenia do domu. Już w nowym roku przyszło wezwanie do kolejnego ośrodka wychowawczego, tym razem do Rejowca. Postanowiłem, że się zgłoszę – opowiada Mikołaj.