- Gdybym sama nie interesowała się tym, w czym mam uczestniczyć, wiedziałabym o wiele mniej. Jako wolontariusz czasami czuję się trochę niedoinformowana. Ale tutaj bardzo wiele zależy od samej parafii - mówi Marta.
Światowe Dni Młodych zbliżają się coraz szybciej, sadząc w siedmiomilowych butach. Początek lipca już za nami, organizatorzy dopinają wszystko na ostatni guzik, rzecznicy prasowi dwoją się i troją, by ze wszystkim zdążyć na czas, a uczestnicy zaczynają powoli pakować swoje plecaki pielgrzymów. Jak wygląda to od strony organizatorów i parafii - wszyscy wiemy. A jak ŚDM maluje się w oczach samych młodych?
- Odkąd zobaczyłam informacje o Światowych Dniach Młodzieży w Rio de Janeiro, wiedziałam, że chcę tam pojechać - mówi Marta, studentka KUL pochodząca z Jeleniej Góry. Na drodze do realizacji planu stanęły jej jednak przyczyny finansowe. Z wielkim entuzjazmem zareagowała na wieść o obchodach w Polsce. ŚDM w Krakowie będą pierwszymi, w których weźmie udział - zdecydowała się zarejestrować jako wolontariusz już rok temu, gdy tylko otworzono zapisy. - Fajnie jest pojechać, ale jeszcze lepiej się zaangażować - twierdzi. Nie zniechęca jej medialne straszenie terroryzmem, choć sama z uśmiechem utrzymuje, że być może to efekt błogiej nieświadomości - po prostu nie ogląda telewizji. - Moi rodzice, faktycznie, trochę się boją, ale dla mnie to nie ma znaczenia. Ja po prostu chcę tam być. I już! - śmieje się.
Narzeka jedynie na promocję i przepływ informacji, organizację. - Dostajemy newslettery, które są naszym przygotowaniem, ale wcześniejsze spotkania jako takie nie były w ogóle zorganizowane, przynajmniej w mojej parafii. Szkolenie przejdziemy już tam, na miejscu. Same zadania dla wolontariuszy są rozdzielane bardzo późno, bo dopiero teraz. Być może dlatego, że listy były długo otwarte - mówi. - Trochę brakuje mi reklamy ŚDM, rozpropagowanie tego jest raczej średnie. Gdybym sama nie interesowała się tym, w czym mam uczestniczyć, wiedziałabym o wiele mniej. Jako wolontariusz czasami czuję się trochę niedoinformowana, bardzo mało tak naprawdę wiemy. Ale tutaj bardzo wiele zależy od samej parafii i ludzi w sztabie centralnym. Kiedy ludzie młodzi działają aktywnie w parafii, jeśli mają zielone światło od proboszcza - sytuacja wygląda dużo lepiej. Brakuje mi, niestety, również odgórnych akcji promocyjnych - tłumaczy.
W podobny sposób wypowiada się Magda, tegoroczna maturzystka z Lublina. - Momentami jest mi przykro, że my, katolicy, nie potrafimy właściwie promować wydarzeń, które mają przecież sens i ogromne znaczenie. Kiedy usłyszałam, że dzień przed Areną Młodych chce się nam zafundować zespół Mazowsze, to parsknęłam śmiechem. Uważam, że ktoś sobie robi ze mnie żarty. Jeśli taki jest pomysł na promocję, to gratuluję, ale mnie tam nie będzie. Wezmę udział w Arenie Młodych i pojadę do Krakowa, bo chcę usłyszeć głos papieża Franciszka. Pojadę tam, bo on powie mi o Chrystusie, powie mi, czym jest autentyczna wiara. No właśnie, za mało mówi się o Chrystusie i Jego nauce w ramach promocji ŚDM, tak uważam. Za mało, bo to On jest sensem tego spotkania - wyjaśnia. - Papież ma już swoje lata, a jednak wie, jak mówić, wie, jak się zachować. Zachodzę w głowę, jak to możliwe, że u nas nawet młodzi księża mają problem z komunikacją. Przykład? Proszę posłuchać, jak promowana jest w czasie ogłoszeń parafialnych Arena Młodych - kwituje.