- Gdybym sama nie interesowała się tym, w czym mam uczestniczyć, wiedziałabym o wiele mniej. Jako wolontariusz czasami czuję się trochę niedoinformowana. Ale tutaj bardzo wiele zależy od samej parafii - mówi Marta.
- Jeśli chodzi o jakieś zamachy bombowe, byłabym spokojna - przecież Polska przyjmuje bardzo mało uchodźców, nie musimy porównywać się z takimi krajami jak Francja czy Belgia. Polska jest nadal krajem nieco „za ścianą” i akurat u nas jest w tej chwili bezpiecznie - dopowiada ze spokojem studentka katolickiego uniwersytetu.
Zupełnie innego zdania na ten temat jest Maciek, maturzysta ze Świdnika, uczestnik Światowych Dni Młodych w Madrycie, który na tegoroczne obchody w ogóle się nie wybiera. Zapytany o przyczynę, odpowiada krótko: - Na początku chciałem się wybrać, potem usłyszałem o tych zamachać w Belgii i Francji... I zmieniłem zdanie. Może, gdybym był sam i nie miał nic i nikogo do stracenia, rzeczywiście bym się zdecydował - tłumaczy z zapałem. Z madryckich obchodów najlepiej wspomina wizyty w mniejszych miejscowościach, szczególnie w okolicach Andaluzji. - Chodziło o to, żeby poznać ten kraj, poznać go od środka, zobaczyć, jak radzi sobie ich Kościół naprawdę, nie tak, jak będą chcieli go pokazać w stolicy - mówi. - Na centralnych obchodach było bogato, reprezentacyjnie, mnóstwo ludzi, papieża widzieliśmy gdzieś w oddali na telebimie, a myśleliśmy tylko o tym, że jest tak gorąco, że krem do opalania z nas skapuje - śmieje się.
Arek, student z okolic Przemyśla, jedzie do Krakowa. - Wybieram się jako uczestnik do Krakowa z moją wspólnotą na całe 5 dni, bo chcę być na całym programie, nie chcę niczego przegapić - mówi.
Więc co takiego ciągnie młodych na ŚDM? Czy tylko oczekiwane spotkanie z papieżem, czy chęć spotkania z rówieśnikami z całego świata? Na pytanie trafnie odpowiada Maciek.
- Chodzi o to, że kiedy taki przeciętny młodzik chodzi gdzieś tam do siebie do parafii, to źle się czuje wśród tych wszystkich starszych od niego Grażyn i Krysiek. On tam po prostu zwyczajnie nie pasuje. A kiedy nareszcie jest otoczony katolikami w swoim wieku, radosnymi i podobnymi do niego, czuje się po prostu chciany. Jest u siebie.