Tych ludzi spotkasz na urlopie

I tak guzik zobaczycie, bo przy każdym ważniejszym dziele kłębi się grupa fotografów ajfonowych, którzy dzieła sztuki uwieczniają równie chętnie jak swoje posiłki, buty na różnych podłożach i lustra w publicznych toaletach. Ale to jeszcze nic.

Dobrze, powiecie, ale cóż oni nam za szkodę wyrządzają? Niech sobie robią zdjęcia ile dają radę, niech im to idzie na zdrowie. Ale jeśli jesteście amatorami zwiedzania miast i miasteczek, z pewnością natkniecie się na jeszcze jeden gatunek, zdecydowanie najgorszy – homo śmieciuszek. Homo śmieciuszek nie zna świętości. Jeśli w jego ręce znajdzie się nagle opróżniony kubeczek po milkszejku, nie będzie czekał aż znajdzie kosz na śmieci. To samo stanie się z papierkiem po cukierku, przeczytaną gazetą, ogryzkiem jabłka, pestką śliwki, pustą butelką i całą masą innych śmieci. Najgorsze w osobnikach tego gatunku jest to, że z roku na rok ich liczba wzrasta. Nawet przyzwoity turysta widząc podłoże usłane odpadkami, rzuci chusteczkę tam gdzie stoi.

Są też rodzaje podróżnych, które by innym turystom uprzykrzyć życie łączą się w stada. Poniżej opisane grupki są dwiema najbardziej znanymi – jedna, niemalże zupełnie nieszkodliwa dla otoczenia i druga – wprost przeciwnie.

Pierwsze zjawisko nazwałabym ogólnie „rodziną na wywczasach”. I wcale nie muszą to być rodziny wielodzietne. Zwykle pochód otwiera ojciec rodziny przyodziany w krótkie spodenki, kamizelę z kieszeniami (wąsy nieobligatoryjne). Na szyi ma on lornetkę do wypatrywania okazów dzikich ptaków, a w oczach błysk typu „Ahoj, przygodo”. Tuż za nim wlecze się matka, obwieszona torbami, plecakami, zapasowymi kurtkami, bidonami z wodą, termosami z herbatą, kanapkami z jajkiem na twardo, serkiem i szyneczką. Za mamusią zaś podąża kawalkada dzieci. Zwykle najstarsze ma około 13-14 lat, pomimo upału ma czarną koszulkę z logo zespołu, na uszach słuchawki. Wyraz twarzy owego nastolatka najczęściej sugeruje, że wyjazd z rodziną jest dla niego tak wielkim upokorzeniem, że właśnie z tego cierpienia oddaje ducha za zbawienie ludzkości. Najmłodszy zaś dzieciak zwykle jest typowym bachorem, który swoje potrzeby sygnalizuje światu wrzeszcząc, rzucając się na podłogę lub głośno zawodząc. Z takiego wyjazdu szczęśliwy wraca wyłącznie ojciec. No, czasami jeszcze bachor, ale tylko wtedy, gdy na straganie, przy którym akurat dostał napadu histerii, kupi mu się długopis z podobizną Jana Pawła II, będący przecież typową pamiątką z nadmorskiego kurortu. A na kolejnym straganie dokupi się jeszcze mewę na drewienku. A na następnym stateczek. A na następnym jeszcze watę cukrową. A na następnym...

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: