Dzisiaj sfera publiczna na zasadzie pasożyta zżera te wartości, które dała religia, a nic w tej sferze się nie odnawia – jeśli nie ma wiary w Chrystusa. Nowoczesne państwo, to samo dotyczy gospodarki, nie jest w stanie egzystować bez czegoś, co tkwi u jego fundamentów.
Dyskusja na temat encykliki „Centesimus annus” Jana Pawła II na KUL była okazją do analizy współczesnych przemian kulturowych i społecznych. O opinię i spostrzeżenia na ten temat została zapytana również prof. Aniela Dylus, polska politolog i profesor nauk humanistycznych obecna na konferencji, która miała miejsce na katolickim uniwersytecie w Lublinie.
Po 25 latach koniunkcja demokracji i wolnego rynku wygląda zupełnie inaczej. Dziś nie jest tak oczywiste, że kapitalizm łączy się z wolnym rynkiem. – Mamy Chiny, wielką potęgę gospodarczą i niedemokratyczną, ale mamy też szereg przykładów w społeczeństwach europejskich i w USA, gdzie otwarcie na globalny wolny rynek ewidentnie się kończy – mówi prof. Aniela Dylus, politolog z UKSW. Jej zdaniem społeczeństwa europejskie cenią ideę demokracji, natomiast kończy się zaufanie do niektórych instytucji demokratycznych – Przeciętny polski obywatel na pytanie, czy jest za demokracją odpowie, że tak. Natomiast na pytanie „czy w pewnych warunkach demokracja może zostać zawieszona” duży procent obywateli również odpowiada twierdząco. I ten odsetek jest znacznie wyższy w Polsce niż w Europie zachodniej – podkreśla prof. Dylus.
- Kryzys demokracji przejawia się także w bierności uczestnictwa, w obniżaniu się frekwencji wyborczej. Rozczarowanie demokracją wiąże się z tym, że tak zwana demokracja liberalna kojarzy się z pewnym relatywizmem i ci, którzy tworzą elity wmawiają „dołom”, że trzeba być relatywistą, a „wiara” chociażby w prawdę absolutną wyklucza bycie dobrym demokratą. Stąd to rozczarowanie do demokracji na płaszczyźnie kulturowej czy etycznej przenosi się także na instytucje demokratyczne – dodaje politolog z UKSW.
Jej zdaniem elity konserwatywne i katolickie nie zdołały się przebić z głosem, że tam, gdzie chrześcijaństwo jest wyznawane i kultywowane – frekwencja wyborcza jest zwykle wyższa, uczestnictwo w instytucjach demokratycznych jest większe, co zwykle potwierdzają badania. Bo religia wpływa pozytywnie na angażowanie się w społeczeństwo obywatelskie.
- Na podstawie swojego doświadczenia dostrzegam pewne niebezpieczeństwo, a mianowicie uważam, że dzisiaj młodzi ludzie, na zasadzie pewnego kontrastu wobec głównych idei demokracji liberalnej, akceptują wartości konserwatywne, tradycyjne i Kościół – natomiast niekoniecznie są osobami wierzącymi. Na fali roku 1968 oraz późniejszych wydarzeń było modne hasło wśród młodzieży: „Chrystus tak, Kościół nie”. Wydaje mi się, że dzisiaj jest odwrotnie. Choć jest to oczywiście pewne uproszczenie. Ale jest to zjawisko niebezpieczne również dla porządku społecznego, bo się podcina korzenie. Nowoczesne państwo, to samo dotyczy gospodarki, nie jest w stanie egzystować bez czegoś, co tkwi u jego fundamentów, wobec czego ono samo jest bezradne. Trzeba, innymi słowy przyjąć constans, o który troszczy się religia. Dzisiaj sfera publiczna na zasadzie pasożyta zżera te wartości, które dała religia, a nic w tej sferze się nie odnawia – jeśli nie ma wiary w Chrystusa.
- Czynienie fundamentu z czegoś, co nie jest fundamentem – jest fundamentalizmem. Z tym także polemizował na kartach „Centesimus annus” Jan Paweł II – dodała. Warto zatem szukać aktualnych wskazań w nauce Jana Pawła II, który jako naukowiec przez ćwierć wieku był związany z Lublinem i Katolickim Uniwersytetem Lubelskim.
Więcej na temat konferencji „Encyklika Centesimus Annus po 25 latach” zorganizowanej przez Instytut Teologii Moralnej KUL TU.