To była piękna epoka pełna wynalazków i postępu. Potem przyszła wojna, jakiej jeszcze ludzkość nie widziała, i zabrała nadzieję. Wtedy w Europie pogrążonej w mroku zaświeciło w Fatimie światło.
O niezwykłej urodzie świata, a potem beznadziei mówił na KUL prof. Janusz Odziemkowski z UKSW zaproszony na sympozjum z racji 100. rocznicy objawień Matki Bożej w Fatimie.
XIX wiek był dla ludzi wyjątkowy pod każdym względem. W Anglii panowała królowa Wiktoria wprowadzając nowe zwyczaje, nadając lekkość oficjalnemu życiu dworu, co przenosiło się dalej na życie poza pałacem. W Austrii na tron wstąpił cesarz Franciszek Józef dobrotliwy, wspaniałomyślny, otwarty na zmiany. Ludzie, którzy swoje życie zaczynali w blasku świec, osiągnąwszy dorosłość spędzali czas przy oświetleniu gazowym i początkach elektryczności. Konie zamieniono na samochody i pociągi, które osiągnąwszy prędkość
– Ludziom wydawało się, że osiągnęli kres możliwości czyniąc gigantyczny postęp w stosunku do tego czego doświadczali jeszcze na początku swego życia. Nie bez przyczyny wiek XIX określano jako „belle epoque” czyli piękna epoka, która według nich przyniosła kres konfliktom i cierpieniom – mówi prof. Odziemkowski.
Kiedy wybuchła I wojna światowa okazało się, że postęp ludzkości dokonał się także w dziedzinie wynalazków broni. Obie strony dysponowały tak silnymi i nowoczesnymi narzędziami, że nikt nie był w stanie przełamać oporu. Pojawiły się gazy bojowe siejące spustoszenie, śmierć w męczarniach lub straszliwe kalectwo, miotacze ognia, które spalały ludzi żywcem, czołgi, które rozjeżdżały wszystko dookoła. Piękną epokę zalała fala kalek żebrzących na ulicach z obłędem w oczach. Powszechne stały się samobójstwa ludzi nie mogących poradzić sobie z przeżyciami z pola walki. Najgorsze jednak wydawało się to, że świat się kończy, że nie ma sposobu by zakończyć tę najstraszliwszą ze znanych dotąd wojnę. Beznadzieja i depresja połączona z ogromną biedą i strachem zapanowały w Europie.
W takiej sytuacji bez wyjścia i szans na zakończenie wojny, trzem małym portugalskim pastuszkom ukazuje się Matka Boża mówiąc, że jest rozwiązanie i prosi by odmawiać Różaniec. To rok 1917. Na początku dzieci, a z później wraz z nimi inni ludzie podejmują się modlitwy wskazanej przez Maryję. Wojna wkrótce się kończy i zaczyna się nowa epoka już nie piękna, ale pełna trudów i cierpienia. Jednak tym razem nie zabiera ludziom nadziei, bo odmawiając Różaniec są w stanie przetrwać najgorsze.
Więcej w kolejnym lubelskim "Gościu Niedzielnym".