Chodzi nam o jakość kuchni i łączące ludzi emocje. Wspólne jedzenie to czynność niezwykle istotna, której w żaden sposób nie wolno zaniedbać.
Restauracja Giuseppe przy ul. Hipotecznej 3 w Lublinie działa od ponad dwudziestu lat. Znana jest wszystkim tym, którzy niegdyś studiowali w tym mieście i cieszyli się niezapomnianym smakiem pizzy, ale i nowym gościom, którzy doceniają najlepszą jakość makaronów, które wytwarzane są na miejscu. Warto dodać, że w największej w Lublinie maszynie do makaronu.
Co sprawia, że lokal cieszy się niesłabnącą popularnością? Jakość potraw oraz podejście do gości. Dziś już nie tylko można tu smacznie zjeść, ale też zamówić oryginalne produkty na obiad lub kolację – i samemu przygotować pyszny makaron według przepisu i załączonej instrukcji. To właśnie pudełko Giuseppe Pacco staje się w ostatnim czasie hitem wśród amatorów dobrego jedzenia i gotowania w domu. To paczka, która ma w zamyśle właścicieli restauracji Giuseppe łączyć ludzi. – Przecież nawet na kartach Ewangelii dostrzegamy, jak często Jezus wypowiada kluczowe słowa w kontekście wspólnego posiłku z uczniami lub innymi osobami. Obiad u faryzeusza Szymona, Ostatnia Wieczerza, śniadanie po zmartwychwstaniu. To tylko kilka niezwykłych przykładów – mówi Dariusz Klimek, współzałożyciel restauracji Giuseppe.
Od pizzerii do restauracji
Firma istnieje już ponad 20 lat. Jest jedną z bardziej znanych restauracji w Lublinie. Początki działalności lokalu związane są ze znajomością Dariusza Klimka i Zbigniewa Nadbrzeskiego. Pierwszy był wtedy świeżo upieczonym absolwentem ekonomii, drugi specjalistą z zakresu gastronomii. – To były lata 90. minionego stulecia. Miałem wtedy za sobą doświadczenie trzyletniej pracy w banku. To był czas wielkich oczekiwań, wszyscy liczyli na wielkie szanse i niezwykłe możliwości jakie dawała ekonomia i finanse. Rodziła się bankowość, rozwijała się giełda. Okazało się, że krawat, garnitur, komputer nie dawały wcale tej szansy niebywałego rozwoju wszystkim. Przeszkadzały mi niektóre układy, nie mogłem się realizować swobodnie, na swoje życie nie miałem wpływu, a nauczony byłem zarabiać na siebie już od dziewiętnastego roku życia. Kiedyś w rozmowie ze Zbyszkiem postanowiliśmy założyć pizzerię, gdzie pizza byłaby robiona z mąki. Krok po kroku, zbieraliśmy pieniądze i otworzyliśmy ten lokal przy ul. Hipotecznej. Przełomowym i kluczowym wydarzeniem było zatrudnienie przez nas pierwszego pracownika, który działał w tej branży kilka lat za granicą. On nam wtedy powiedział: „Chłopaki, ale wy się kompletnie na tym nie znacie!”. Odpowiedzieliśmy: „No właśnie, dlatego zatrudniliśmy ciebie, abyś nam pomógł”. Z perspektywy niemal dwudziestu jeden lat prowadzenia tego biznesu widzę, że nie chodzi o to by być specjalistą w każdej dziedzinie, ale by znaleźć odpowiednich ludzi i stworzyć zespół, który będzie się dobrze znał i dobrze współpracował. To moje zadanie jako przedsiębiorcy. Ekonomii nauczyłem się w działaniu, a nie na studiach – opowiada D. Klimek. Giuseppe było najpierw pizzerią. Z czasem właściciele ją rozbudowali i poszerzyli o część przeszkloną. Kolejnym krokiem było przekształcenie lokalu w restaurację. Wprowadzono nowe dania, produkty, poszerzono ofertę. – Zawsze staraliśmy się słuchać ludzi, brać pod uwagę ich opinie, obserwowaliśmy rynek i zmiany kulturowe. Zauważyliśmy, że coraz więcej osób wpada na szybki obiad, w pośpiechu. Dlatego otworzyliśmy jeszcze lokal typowy dla osób chcących zjeść lunch. Tak powstała Galeria Smaku przy ul. Okopowej i ul. Zana w Lublinie – tłumaczy.
Chcę być coraz lepszy
Z czasem rynek stawał się coraz trudniejszy. Ponadto w ubiegłym roku restauracja Giuseppe uległa pożarowi. Profesjonalna firma pozbyła się wszelkich skutków pożaru w ciągu dwóch tygodni. Szybko uruchomiono lokal ponownie. Wracali klienci, pojawiali się nowi. – Okazało się paradoksalnie, że ten ubiegły rok był przełomowy. Pożar stał się oczyszczeniem, pojawiły się nowe pomysły, nowi pracownicy, inna perspektywa – mówi Klimek. Z miesiąca na miesiąc przybywa gości, udaje się wprowadzić nowe produkty i atrakcyjne oferty. Cieszą się one uznaniem ze względu na dobry stosunek jakości do ceny. Wiele rzeczy zmienił udział Dariusza w konferencji związanej z Biblią i finansami. – Uczciwość w prowadzeniu działalności popłaca. Zmienia się stosunek do pracowników, do samego sienie i swojej pracy. Od pewnego czasu staramy się oddawać dziesięcinę z żoną, na ile to tylko możliwe wspieram też działania charytatywne – akcentuje. Restaurator mówi, że w tym rodzaju działalności nie chodzi tylko o samo jedzenie i prowadzenie lokalu, ale również o budowanie relacji z ludźmi, o emocje i przekazywanie wartości. – Jednak by tak się stało, to muszę jako katolik być coraz lepszy w tym, co robię. Codziennie lepszy. To dotyczy nie tylko jakości dań, deserów, obsługi gości, stosunku do pracowników. Nieustannie się dokształcam, czytam, rozmawiam z ludźmi, pytam. Wiara nie może być uzupełnianiem braków lub powierzchownym dodatkiem. Ona raczej zmusza mnie do profesjonalizmu w działaniu – mówi D. Klimek.