Mąż dał jej pół godziny na decyzję czy przechodzi na islam, czy na zawsze zabierze jej córkę, a ją deportuje do Polski. To było najgorsze pół godziny w życiu Małgorzaty Grabskiej.
Kiedy mąż zaczął ją bić i zmuszać, by żyła jak Arabka, czyli np. nie korzystała z pralki, ale w kucki na ulicy prała na tarze z innymi kobietami i traktowała mężczyzn w rodzinie jak swych panów, Małgosia była przerażona.
- Byłam bita za każde słowo wypowiedziane do dziecka po polsku i za każdy pacierz, jaki na klęcząco odmawiałam przed snem. Kiedy jednak mąż zaczął bić dwuletnie dziecko za to, że się żegna i mówi do mnie po polsku, wiedziałam, że nie mogę tu zostać. Nie pracowałam, więc nie miałam pieniędzy na bilet do Polski. Poza tym by wyjechać z dzieckiem, musiałam mieć pisemną zgodę męża, o czym nie było mowy. Mieszkając tam nawiązałam kontakty z innymi mieszanymi małżeństwami i ci ludzie postanowili mi pomóc. Wyjeżdżając do Tunezji dostałam od mamy całe złoto, jakie było w naszej rodzinie. Pierścionki, łańcuszki, obrączki. Nie chciałam wziąć, ale mama powiedziała, że to na czarną godzinę. Właśnie taka nadeszła - opowiada kobieta.
Znajomi za otrzymane złoto przekupili strażnika na lotnisku, który miał przepuścić kobietę z dzieckiem bez dokumentów.
- Miałam wyjść z Ines na targ, gdzie czekała taksówka, która miała zawieźć nas na lotnisko. Tak się stało. Wyszłam z domu z dzieckiem i koszykiem. Nic więcej nie miałam. Dojechałam na lotnisko w umówione miejsce i przechodziłam przez kontrolę, kiedy umówiony człowiek skinął głową i nagle wokół mnie pojawiła się policja. Wyrwano mi dziecko i usłyszałam, że pójdę siedzieć. Zemdlałam. Kiedy się ocknęłam, zadzwonili po mojego męża. Zabrano mi dokumenty i wprowadzono do systemu tunezyjskich służb granicznych informację, że jestem niebezpieczna i próbowałam porwać ich obywatela. Groziło za to 5 lat więzienia - opowiada.
Po tej nieudanej próbie ucieczki, mąż zabrał ją do domu i powiedział, że ma pół godziny, by podjąć decyzję - albo przechodzi na islam, albo ją deportują do Polski i nigdy nie zobaczy swego dziecka. - To było najstraszniejsze pół godziny w moim życiu. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Zaczęłam się modlić. Kiedy mąż otworzył drzwi i zapytał jaka jest moja decyzja, powiedziałam, że nie mogę wyrzec się Jezusa. Wiedziałam, że życie i zdrowie mojej córki zawdzięczam Matce Bożej, nie mogłam się wyrzec wiary. Ku mojemu zdumieniu mąż nie zgłosił mnie do deportacji, ale zabrał z córką do oddalonej o
Mieszkali tam sami i nikt nie patrzył mu na ręce.