Pozostawił prof. Mieczysław Popławski w rękopisie wiele prac, w tym powstałe w czasie okupacji. Jednak w swoim testamencie, w zaskakującej klauzuli postanowił, co następuje: "Wszystkie bez wyjątku rękopisy moje nakazuję spalić bez reszty".
Lubelski świat artystyczny
Był „uczonym wielkiej miary”, jak go określił historyk literatury i taternik Jerzy Krókowski. Jako wszechstronnie wykształcony humanista o szerokich zainteresowaniach, zajmował się nie tylko kulturą i literaturą grecką i rzymską, w której „był rozmiłowany”. Znał także gruntownie literatury światowe, religioznawstwo i etnologię. Interesował się współczesną mu literaturą polską. Był postacią wielobarwną i tak zapisał się w pamięci swoich studentek i studentów. Jeden z nich, lubelski prawnik i literat, po latach wspominał go jako „uroczego dziwaka, utalentowanego naukowca”, który „z ust nie wyjmował fajki”, „posiadał wyborny patefon i olbrzymią kolekcję znakomitych zagranicznych płyt” (Konrad Bielski, Most nad czasem). Profesor był koneserem muzyki. Regularnie bywał na koncertach, utrzymywał szerokie kontakty z lubelskim światem artystycznym.
Wszystkie bez wyjątku rękopisy moje nakazuję spalić
Mroczne lata okupacji spędził w Lublinie; mimo trudności, dysponując własnym bogatym księgozbiorem, nie zaprzestał pracy badawczej. Dużo pisał; być może było to antidotum na okrutną rzeczywistość. Zdaniem Janiny Pliszczyńskiej, późniejszej profesor filologii klasycznej KUL, paradoksalnie okres ten w jego twórczości „zdaje się, był najwybitniejszy”. W rezultacie pozostawił Popławski w rękopisie wiele prac, w tym powstałe w czasie okupacji. Jednak w swoim testamencie, sporządzonym na krótko przed śmiercią, w zaskakującej klauzuli postanowił, co następuje: „Wszystkie bez wyjątku rękopisy moje nakazuję spalić bez reszty”; nakazał to uczynić bez uprzedniego przeglądania ich zawartości. Jednocześnie wskazał na racje tego polecenia: żaden z nich nie nadaje się do druku bez naniesienia poprawek. Te zaś, jak uważał, byłby w stanie zrobić jedynie on sam. Trudno dziś dociec, jakimi motywami kierował się profesor Popławski, zamieszczając w testamencie polecenie zniszczenia swej spuścizny. Najprawdopodobniej, jak można się domyślać, klauzula o spaleniu rękopisów została zapisana pod wpływem załamania, wywołanego wyczerpaniem organizmu, najpewniej w efekcie depresji uczonego, który pragnął żyć i tworzyć, miał rozległe plany badawcze, które niweczył szybki rozwój śmiertelnej choroby. A może świadomość swojej niedoskonałości jako badacza, nadmierny krytycyzm wobec nieukończonych dzieł i obawa przed negatywnymi ocenami potomnych po publikacji nieautoryzowanych prac?
Spalić czy wydać? Ankieta naukowców
Po otwarciu testamentu szokująca wręcz klauzula stała się przedmiotem ożywionej dyskusji w lubelskim środowisku uniwersyteckim. W 1948 roku na polecenie rektora KUL rozesłana została ankieta do osób, które bliżej znały profesora Popławskiego, z pytaniami odnośnie do pozostawionej w rękopisach spuścizny: jak ją oceniał sam profesor, czy nie uważał przynajmniej niektórych z tych dzieł za wykończone i gotowe do druku, czy wyjawiał kiedykolwiek, że w jego dziełach rękopiśmiennych są jakieś błędy lub niedokładności, które wymagają osobistej korekty. Teologowie moraliści zostali nadto poproszeni o odpowiedź na pytania, czy wolno wykonawcom testamentu nie wypełnić woli profesora zawartej w klauzuli, w która domaga się zniszczenia skryptów bez ich czytania, czy przeciwnie, należy je przejrzeć i ewentualnie wydać drukiem. W rezultacie ankietę wypełniło dziewięć osób, które wydały „pochlebnie świadectwa” o jego pismach; najobszerniej wypowiedziała się Janina Pliszczyńska, która zdecydowanie wyraziła stanowisko, że wszystkie prace – z wyjątkiem dwóch rękopisów – „należy co rychlej wydać”.