Pozostawił prof. Mieczysław Popławski w rękopisie wiele prac, w tym powstałe w czasie okupacji. Jednak w swoim testamencie, w zaskakującej klauzuli postanowił, co następuje: "Wszystkie bez wyjątku rękopisy moje nakazuję spalić bez reszty".
Nieśmiertelność to słowo drukowane
Polecenie twórcy, aby zniszczyć autograf jego dzieła, i związane z tym dylematy potomnych były w historii wypadkami wprawdzie relatywnie rzadkimi, lecz bynajmniej nieodosobnionymi tak w starożytności, jak i współcześnie. Słynnym przykładem była decyzja Wergiliusza, który nakazał spalić swoją Eneidę, jeżeli nie zdoła ukończyć jej przed śmiercią. A ta w istocie zabrała go przedwcześnie. Jak przekazuje tradycja antyczna, poeta na łożu śmierci polecił spalić autograf swojego dzieła. Zapobiegł temu osobiście Oktawian August, który – wbrew poleceniu autora – nakazał wygładzić utwór i przygotować do upubliczniania. Tym sposobem poemat opiewający dzieje Eneasza, jeden z najwspanialszych w historii utworów epickich napisanych po łacinie, nie spłonął, lecz został ocalony dla potomności. Z kolei nieśmiertelność Franzowi Kafce zapewnił Max Brod, który wbrew woli pisarza, miast spalić rękopisy niedokończonych utworów, wydał pośmiertnie Amerykę, Proces i Zamek, ratując tym sposobem od ognia jedne z najważniejszych powieści ubiegłego stulecia. M. Brod wydał także "Dzienniki i listy" Kafki, wskutek czego przeszedł do historii literatury jako rzetelny i skuteczny wydawca, ale też jako człowiek, który nie wykonał woli przyjaciela wyrażonej na łożu śmierci. Trudno się dziwić, że wątpliwość, czy należy spalić rękopisy bez ich przeglądania, czy je zachować, pojawiła się także po śmierci Popławskiego.
Rozważając wykonanie polecenia na wypadek śmierci, potomni nie mogą nie uwzględnić zasady prawnej mówiącej, że okazanie szacunku dla woli zmarłego jest powinnością nie tylko prawną, ale także moralną. Zasada ta, utrwalona już w prawie rzymskim, stanowi jedną z wartości kultury europejskiej. Jednak w przypadku polecenia spalenia autografu prawna zasada poszanowania woli zmarłego, zasługująca na jednoznacznie pozytywną ocenę w praktyce społecznej, zderza się czy wręcz koliduje z inną powinnością, a mianowicie: z obowiązkiem zachowania manuskryptu z racji jego wartości literackiej czy naukowej. Owa moralna powinność i obowiązek udostępnienia manuskryptu czytelnikom, innymi słowy ludzkości, była niekiedy traktowana, mimo – czy raczej wbrew – woli zmarłego, jako rozstrzygająca. I tak stało się w wypadku prac profesora Mieczysława Popławskiego – rękopisy nie zostały wrzucone do pieca, przeciwnie, zostały ocalone, posegregowane i zdeponowane w Bibliotece Uniwersyteckiej KUL.
Lekcja Michaiła Bułhakowa
Swoistym podsumowaniem powyższych rozważań mogą być znane, pochodzące z powieści Mistrz i Małgorzata, słowa „rękopisy nie płoną”. Ich autor Michaił Bułhakow włożył je w usta tajemniczego Mistrza – Wolanda, wyrażając w ten sposób ideę ponadczasowości trwania wielkiego dzieła literackiego. Można ją także interpretować jako wyraz przeświadczenia, że rękopisy tak po prostu nie giną, że nawet po latach dają o sobie znać, budzą ciekawość. Słowa te okazały się prorocze w odniesieniu do losów samego Bułhakowa, represjonowanego w okresie stalinowskim. Jego sztuki usunięto z repertuaru teatrów, nie wydawano jego książek. Ostatecznie przecież, ćwierć wieku po śmierci pisarza, jego największa powieść ukazała się drukiem... Przywołana myśl rosyjskiego pisarza skłania do refleksji, czy nie należałoby, mimo upływu czasu, powrócić do kwestii bogatego zbioru rękopisów profesora Popławskiego. Jego autografy, spoczywające od kilkudziesięciu lat w zaciszu bibliotecznych magazynów, nadal przecież istnieją, nadal budzą zainteresowanie, nadal czekają na swojego czytelnika. Na szczęście ogień ich nie strawił ...