Zastanawiam się, co mogłoby być zachętą do tego by się przesiąść z samochodu do transportu publicznego. Może spot wyborczy kandydata na posła lub senatora nagrany wewnątrz autobusu linii sto pięćdziesiąt sześć? Albo billboard, na którym widziałbym kandydata na rowerze?
Jest piątek trzynastego września. Dokładnie za miesiąc odbędą się wybory parlamentarne. Korki w Lublinie nie są wcale mniejsze niż drugiego września. Autobusy wcale nie są pełniejsze niż pierwszego dnia szkoły. Rowerzystów jak na lekarstwo. O hulajnogach głośno, ale w mediach ogólnopolskich, a ich zasięg dociera do miasta inspiracji.
Dwudziestego pierwszego i dwudziestego drugiego września zostanie zamknięty dla ruchu samochodowego odcinek Krakowskiego Przedmieścia w Lublinie między ulicą Ewangelicką a Wieniawską. Dwa pasy jezdni będą dostępne wyłącznie dla rowerzystów i komunikacji miejskiej. Trzeci pas posłuży pieszym. Wszystko z okazji Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu, który w Lublinie organizowany jest po raz dziesiąty. Przez cały tydzień władze miejskie będą zachęcały kierowców do podróżowania komunikacją miejską lub rowerami. Nie wspomina się o hulajnogach elektrycznych, ani o tradycyjnych. Jednak tylko w dniu bez samochodu – czyli w niedzielę dwudziestego drugiego września, będzie można podróżować komunikacją miejską za darmo – za okazaniem dowodu rejestracyjnego samochodu. Tego dnia z dwudziestu minut do godziny zostanie też wydłużony czas darmowego korzystania z roweru miejskiego.
Zastanawiam się, co mogłoby być zachętą do tego, by się przesiąść z samochodu do transportu publicznego. Może spot wyborczy kandydata na posła lub senatora nagrany wewnątrz autobusu linii sto pięćdziesiąt sześć? Albo billboard, na którym widziałbym kandydata na rowerze? Nie, nic z tych rzeczy się nie wydarzy. Sam muszę podjąć to ryzyko. Nie jestem przekonany, że ktoś jest w stanie przekonać mnie do czegoś.
Zrównoważony rozwój zrównoważonym rozwojem, ale w takim autobusie kandydaci mogliby stracić nienaganność ubioru, albo zostać wciągnięci w rozmowę z kimś, kogo nie znają. A tak, przeciętny użytkownik komunikacji miejskiej ze spokojem może podziwiać kandydatów z lewej i prawej strony jezdni w statycznej pozie dostojności i nienaturalności.
Billboardowy zawrót głowy potrwa jeszcze przez chwilę. Szkoda jednak, że tak rzadko można spotkać kandydatów i kandydatki w transporcie publicznym. Bo to, że stoją na bruku w pobliżu namiotów, w które dmie wschodni wiatr – nikogo nie dziwi.