Świątynia znana powszechnie jako kościół AVE, została wciągnięty na listę najcenniejszych nieruchomości sakralnych Lublina.
Blisko 50 lat temu, w czasie peregrynacji kopii ikony jasnogórskiej, kiedy wszelkie epatowanie religijnością było przez ówczesne władze surowo zabronione, ks. Franciszek Kapalski − proboszcz kościoła znajdującego się u zbiegu ulic Fabrycznej i Kościelnej − postanowił użyć fortelu. – Na zwykłych deskach przyczepił żarówki jarzeniówki, które ułożył w napis Ave i umieścił na wszystkich czterech zewnętrznych ścianach kościelnej wieży – opowiada ks. Arkadiusz Paśnik, obecny proboszcz parafii św. Michała. – To była taka prowizorka, ale na blisko pół wieku wpisała się w życie miasta. Później już nikt nie mówił inaczej o naszym kościele, jak właśnie Ave.
Choć dekoracja została zdjęta już przeszło dekadę temu, szczególnie starsze pokolenie wciąż pamięta to wyjątkowe zawołanie. – Wiem, że potrzeba pewnie jeszcze wielu lat, by ludzie przyjęli, że nasz kościół ma wyjątkowego patrona – mówi proboszcz.
Parafia na lubelskich Bronowicach powstała blisko 100 lat temu. – To były peryferie miasta, nazywane potocznie Foksal lub Piaski – mówi ks. Paśnik. – Bardzo prężnie rozwijało się tu życie robotnicze. Najpierw w 1915 roku postawiono kaplicę, a później w roku 1930 rozpoczęto budowę kościoła. Do jego zaprojektowania został zaangażowany bardzo znany i drogi architekt, choć dzielnica była uboga. – Było tu jednak tak wielu wiernych, że postanowiono wybudować piękny kościół – mówi proboszcz. Oddany do użytku w 1938 roku, miał za zadanie podźwignąć tytuł nieistniejącej już fary ze Starego Miasta. – Przyjął więc wezwanie św. Michała Archanioła, by kontynuować dziedzictwo najstarszej lubelskiej świątyni – wyjaśnia ks. Arkadiusz.
Kościół św. Michała był ostatnim sakralnym dziełem przedwojennego Lublina. W czasie wojny nie został zniszczony, bo w jego wnętrzu Niemcy urządzili sobie magazyn. – Z jednej strony było to błogosławieństwo, z drugiej przekleństwo, bo choć nie został zniszczony od zewnątrz, jego wnętrze − po tym, jak ss-mani trzymali tu zboże, konie i krowy − nadawało się do kompletnego remontu – opowiada proboszcz.
Po wojnie, w latach komunistycznych, przed świątynią od strony miasta wybudowano nietypową plebanię. – To blok, w którym dziś mieszka 15 księży. Podobno władze zgodziły się na taką budowlę tylko dlatego, że w dużej mierze miała ona zasłaniać kościół – informuje ks. A. Paśnik. – Dziś została tak przebudowana, by nie straszyła z ulicy – mówi ks. Arkadiusz.