Fotografia ta przywołuje i pozwala lepiej poznać fragment przeszłości naszego Uniwersytetu. Jego historię tworzyli ludzie. Swój udział w tym procesie mieli także pracownicy administracji i obsługi. Do tej grupy należą dwaj pedle w uniformach uwiecznieni przez obiektyw aparatu.
Jakiś czas temu miałem możliwość przejrzeć niezwykły album fotograficzny z okresu międzywojennego. Utkwiło mi w pamięci zdjęcie utrzymane w poważnej czarno-białej tonacji. Ma ono swoją historię, którą chciałbym, przynajmniej częściowo, odtworzyć. Przedstawia dwóch mężczyzn w średnim wieku wygodnie rozpartych na fotelach wiklinowych. Do zdjęcia wyraźnie pozują. Są bez nakrycia głów, podstrzyżeni, schludnie ubrani w czarne służbowe uniformy. Z minami pewnymi siebie patrzą w obiektyw aparatu z lekko zawadiackim, rezolutnym uśmiechem. Noszone przez nich jednorzędowe marynarki mają posrebrzane (lub aluminiowe) guziki ewidentnie kontrastujące z kolorem ubrania. Na kołnierzach typu „stójka” widać wyraźnie wyhaftowane (lub wszyte) białą nicią dwa jednakowe monogramy, symetrycznie umieszczone na kołnierzach po obu stronach zapięcia marynarki pod szyją. Każdy z monogramów obejmuje trzy powiązane kompozycyjnie litery, stanowiące inicjały nazwy instytucji reprezentowanej przez sfotografowane osoby. Monogramy są widoczne, bez trudu możemy odczytać tworzące go następujące litery: KUL. Bezsprzecznie, to skrót nazwy naszej Alma Mater (nota bene, skrót ten jest używany do dziś jako logo Uniwersytetu).
Studiował prawo i poznawał miasto
Bez trudu możemy ustalić, kto, kiedy i gdzie wykonał fotografię. Otóż jej autorem jest Aleksander Szymon Gantner. Warto krótko przypomnieć jego życiorys, wszak był absolwentem naszego Uniwersytetu. Pochodził z Radomia (jego ojciec był nauczycielem szkoły powszechnej), gdzie ukończył Państwowe Gimnazjum im. Jana Kochanowskiego, uzyskując świadectwo maturalne. Do Lublina trafił w połowie lat trzydziestych ubiegłego stulecia, a to dlatego, że podjął studia prawnicze na Wydziale Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych KUL. Program studiów, podówczas czteroletni, zrealizował terminowo, nie „zawalił” żadnego egzaminu, co poświadcza zachowany w Archiwum Uniwersyteckim KUL indeks. Wydawany z chwilą wpisania na listę studentów pierwszego roku studiów, przed wojną dokument ten, zawierający wykaz przedmiotów i podpisy profesorów, był nazywany „Spisem wykładów i ćwiczeń”. Co interesujące, wszystkie słowa na pierwszej stronicy tej oprawionej w tekturową okładkę małej książeczki (papierowe indeksy, kiedyś nieodzowne, obecnie wypierane przez elektroniczne karty studiów, niestety, powoli przechodzą do lamusa) były w języku łacińskim. Możemy tam przeczytać tekst dostojnej formuły potwierdzającej wpis na listę studentów rozpoczynającej się od słów: „Nos Rector et Decanus Collegii Professorum Facultatis Iur.[is] et Sc.[ientiarum] Oec.[onomicarum] Catholicae Universitatis Lublinensis” (My, Rektor i Dziekan Rady Wydziału Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego”).
Wyposażony w taki dokument, pod koniec czerwca 1939 roku, zatem niespełna trzy miesiące przed wybuchem II wojny światowej, Aleksander Szymon uzyskał magisterium z prawa po uprzednim złożeniu egzaminów końcowych i pracy dyplomowej napisanej pod kierownictwem profesora Antoniego Derynga. Profesor, znawca prawa międzynarodowego i konstytucyjnego, swoim podpisem potwierdził, że jego podopieczny przygotował „na seminarium z prawa politycznego pracę pt. „Różnice ustroju szwajcarskiego (Konstytucja z 1887 roku) i ustroju polskiego (Konstytucja Kwietniowa)”. Po zakończeniu edukacji nie wykonywał zawodu prawnika. W okresie okupacji był nauczycielem tajnego nauczania, a po wojnie zaś pracował, aż do emerytury, w Magistracie Miasta Lublin, gdzie przez wiele lat kierował Urzędem Stanu Cywilnego.
Uwiecznił Lublin, którego już nie ma
Młody adept prawa na KUL-u nie tylko uzyskał dyplom, ale także poznał swoją przyszłą żonę, pochodzącą z Lublina Stanisławę Zagórską. Ona także studiowała prawo. Obydwoje byli na tym samym roku. Jak wskazują dokumenty, na pierwszym roku studiów razem uczęszczali na seminarium z prawa rzymskiego prowadzone przez ks. prof. Henryka Insadowskiego. Oboje też wybrali seminarium magisterskie z prawa politycznego (dzisiaj nazywane konstytucyjnym), prowadzone przez wspomnianego już profesora Derynga.
Swoje studia A. Gantner skutecznie i owocnie godził z innymi aktywnościami. Zapisał się do stowarzyszenia akademickiego „Concordia”, która było najstarszą i najaktywniejszą korporacją w przedwojennym Lublinie. Jednak jego prawdziwą pasją było fotografowanie; ewidentnie miał smykałkę do tej dziedziny sztuki. Kolekcja jego unikatowych zdjęć, przechowywana w Archiwum Uniwersyteckim KUL przedstawia przedwojenny portret Koziego Grodu, którego już nie ma. Patrząc na jego piękne, monochromatyczne zdjęcia, możemy wiele dowiedzieć się, jak wyglądało przedwojenne życie Miasta nad Bystrzycą i jego mieszkańców, jak prezentowały się budynki, ulice i zaułki z witrynami i szyldami sklepów. Możemy zobaczyć ludzi w ich codziennym życiu, ale także podczas wyjątkowych, niecodziennych wydarzeń. Urzeka widok staromiejskich uliczek wybrukowanymi „kocimi łbami”, elegancja Krakowskiego Przedmieścia, jednej z głównych ulic Lublina. Jego fotografie pozwalają nam napawać się lubelskimi, unikalnymi klimatami. Tych doznań dostarcza nam widok skarpy pod katedrą, obrośniętej bujnymi trawami, ujęcie uliczki nieopodal kościoła i klasztoru pobernardyńskiego czy fotografia małego żydowskiego chłopca, bawiącego się na chodniku Starego Miasta. Melancholijnie wygląda bryła lubelskiej katedry od strony Starego Miasta sfotografowana o zmroku w świetle ulicznej lampy.
Artysta, fotoreporter i wdzięczny absolwent
Student prawa był też twórczym i obrotnym fotoreporterem. Utrwalił na zdjęciach wiele wydarzeń. Uwagę przyciąga seria zdjęć dokumentujących obchody państwowego Święta Odzyskania Niepodległości, obchodzone corocznie 11 listopada. Widzimy na nich defiladę wojska polskiego, która miała miejsce na placu przed magistratem. Zdjęcia ukazują różne grupy osób, dumnie maszerujących w odświętnych mundurach żołnierzy, zmechanizowaną brygadę przejeżdżającą w „pełnym rynsztunku” na motocyklach „Sokół” z koszami (najbardziej znany polski motocykl przed wojną, stanowił etatowe wyposażenie wojska) oraz ich szefostwo przejeżdżające w eleganckim „Chevrolecie” (samochody tej marki przed wojną były nabywane dla administracji państwowej, policji i wojska). Fotoreporter uchwycił też grupę policjantów, którzy świętując rocznicę odzyskania niepodległości, uroczyście przejechali w zwartym szyku na rowerach.
Duża cześć fotografii wykonanych przez Aleksandra Gantnera przed II wojną światową przedstawia Uniwersytet. Potrafił on popatrzeć na swoją Alma Mater dociekliwie i z serdecznością zarazem. Dostrzegamy to w szczegółach zdjęć przedstawiających studentki i studentów w charakterystycznych czapkach z daszkiem. Urzeka zdjęcie grupy roześmianych, pełnych życia żaków na „pace” samochodu dostawczego zatrzymanych w kadrze najprawdopodobniej w czasie „Bumelu”, Tygodnia Akademika. Fotografował też swoich profesorów, nie tylko na korytarzach, w krużgankach czy salach wykładowych w budynku przy alejach Racławickich. Historyczne znaczenie ma zdjęcie ubranych w uniwersyteckie togi i birety nobliwych profesorów KUL, dostojnie kroczących podczas uroczystości jubileuszu 20-lecia powstania Uniwersytetu. Ogromną wartość dokumentacyjną ma fotografia przedstawiającą przemarsz ulicami miasta członków korporacji akademickiej „Concordia” - grupy młodych żaków maszerujących z „wypiętą piersią” i sztandarem, z deklami (rodzaj czapki z daszkiem i otokiem noszonej w środowiskach korporacji akademickich) na głowach i rapierami przy boku, przepasanych korporanckimi szarfami. Do grupy fotografii poświęconych Uniwersytetowi należy ta, wspomniana na początku wywodu. Wróćmy do niej.