"Mamo, kiedy będziesz mnie ubierać na łożu śmierci, musisz powtarzać: Teraz Chiara Luce widzi Jezusa” - mówiła do swojej mamy Chiara Luce Badano, dziś błogosławiona. Umarła, mając 19 lat. Rodzice - Maria Teresa i Ruggero Badano - wspominali swoją córkę w Lublinie.
Mija 10 lat od beatyfikacji Chiary. Rodzice błogosławionej odwiedzili Lublin w 2013 roku.
– Tuż przed śmiercią Chiara powiedziała do mnie: "Mamo, pilnuj taty, by nie płakał w kościele, bo popsuje całą uroczystość". Kiedy wnoszono jej trumnę do kościoła, sama musiałam się bardzo starać, by nie płakać. Zobaczyłam, że mężowi niebezpiecznie drży broda, od razu przypomniały mi się słowa Chiary i ścisnęłam Ruggero za rękę. Zrozumiał. Zaczęliśmy śpiewać pieśni, które Chiara wybrała na swój pogrzeb. Najpierw śpiewaliśmy cicho, pilnując się, by nasze głosy za bardzo nie drżały, za chwilę jednak nasz śpiew nabrał mocy. I choć serce płakało z tęsknoty i żalu za naszą córeczką, wiedzieliśmy, że teraz ogląda Jezusa i jest bardzo szczęśliwa. Ta pewność pozwala nam dalej żyć i z radością dawać świadectwo na całym świecie o Chiarze Luce, naszej córce, która jest błogosławioną – mówiła wówczas na KUL Maria Teresa.
Wszystko wskazywało na to, że Maria Teresa i Ruggero nie będą mieć dzieci. Od 10 lat byli małżeństwem i nie mogli począć dziecka. Żona pogodziła się z tym faktem, uznając, że widocznie taki plan ma dla niej Jezus, którego bardzo kochała od najmłodszych lat. Ruggero też ufał Bogu, któremu codzienne dziękował za swoją żonę. Jednocześnie codziennie z Nim dyskutował na temat dziecka, którego pragnął.
Maria Teresa i Ruggero Badano, rodzice Chiary opowiadali o niej w Lublinie.– Nie dawałem Bogu spokoju. Modliłem się gorąco i wytrwale. Kolejny raz swoją sprawę zawierzyłem Maryi w jednym z sanktuariów. Zwyczajnie zazdrościłem moim kolegom, z którymi spotykałem się w barze, a którzy opowiadali o swoich dzieciach – mówi Ruggero. Mając 37 lat, Maria Teresa zorientowała się, że jest w ciąży.
- Było to dla mnie wielkie zaskoczenie, poszłam do lekarza, ale on kazał mi poczekać jeszcze 20 dni, by mieć pewność, że dziecko się poczęło i się rozwija. Dopiero po tych 20 dniach powiedziałam mężowi, by wcześniej nie robić mu złudnych nadziei. Ruggero oszalał ze szczęścia. We wszystkim mnie wyręczał, nosił mnie nawet po schodach, bym się nie przemęczała. W końcu na świat przyszła nasza córeczka Chiara - opowiadała Maria Teresa.
Była zwyczajna. Uwielbiała się śmiać, śpiewać, uprawiać sport. Jak każde dziecko przepadała za słodyczami, nawet ze swoją przyjaciółką Chiccą urządzała "podwieczorki z nutellą", jak je nazywały. Nie była też od urodzenia obdarzona jakimś szczególnym darem pobożności.
- Pamiętam taką sytuację, kiedy robiłam coś w kuchni, a Chiara bawiła się w swoim pokoju. Pomyślałam, że może zrobimy sobie przerwę i pomodlimy się razem. Zaproponowałam jej to, ale usłyszałam zdecydowany sprzeciw. Powiedziałam, że w takim razie ja pomodlę się za nią i tak zrobiłam, choć ona nie była tym zainteresowana - wspomina Maria Teresa. Sytuacja się zmieniła, kiedy, nie mając jeszcze 9 lat, zetknęła się z Ruchem Focolari. Przyjaciółki opowiadały jej o ideale, który można przyjąć i zacząć realizować, a który zupełnie zmienia życie. W 1980 roku pojechała na kongres dla najmłodszych Ruchu, tam całym swoim dziecięcym entuzjazmem zawierzyła się Jezusowi. Rodzice, choć bardzo wierzący, byli zaskoczeni odmianą córki. Chiara przekonała ich, by dołączyli do Ruchu i wybrali się całą rodziną do Rzymu na Familyfest.
- Początkowo nie chciałem jechać do Rzymu, ale później zgodziłem się, by pokazać córce stolicę. Przez trzy dni zwiedzaliśmy miasto. Z powodu mojej opieszałości spóźniliśmy się na Familyfest. Ludzie musieli zrobić nam miejsce w wypełnionej już po brzegi sali. Usłyszałem ze sceny słowa mówiące o miłości, ale jednak innej niż ta, którą darzyłem Marię Teresę czy Chiarę. Zaczynałem rozumieć, że mogę zwrócić się do Jezusa po imieniu i mogę powiedzieć Mu wszystko. Skapitulowałem, kiedy córka powiedziała, że jest głodna i od razu wyciągnęły się ręce z kanapkami, owocami, słodyczami. Ludzie, którzy nas otaczali, byli gotowi podzielić się z nami wszystkim, co mieli - wspominał Ruggero.