To misja, która powstała na modlitwie. Z pragnienia serca jednej zakonnicy, która podzieliła się nim z innymi, zrodziło się dzieło obejmujące kapłanów na całym świecie.
Światowa misja
Najpierw dołączyły do niej dziewczęta z referatu powołaniowego. Każda otoczyła modlitwą konkretnego księdza, za którego codziennie odmawiała specjalną modlitwę. Szybko wiadomość rozniosła się i zaczęły zgłaszać się osoby, które też chciały „adoptować modlitewnie” księdza. Kiedy zrobiło się z tego całkiem pokaźne grono, trzeba było to jakoś zorganizować formalnie. Chyba nikt nie przypuszczał, że z grupki początkowo 8 osób, zrobi się 10 tysięcy ludzi, którzy na całym świecie modlą się za swoich księży.
Do sióstr zaczęły zgłaszać się nie tylko osoby, które chciały modlić się za swojego księdza, ale także kapłani, którzy prosili, by włączyć ich do tego działa. Początkowo nie zawsze ksiądz wiedział, że ktoś się za niego modli. Teraz jednak siostry wysyłają informację do kapłanów, że zostali objęci modlitwą. Każdy, kto dołącza, otrzymuje specjalną legitymację z wypisanym imieniem kapłana, za którego się wstawia i tekstami dwóch modlitw do odmawiania. To zmienia nie tylko życie kapłanów, ale i osób, które otaczają ich modlitwą.
Łaski niespodziewane
- Otrzymałam kapłana do modlitewnej opieki 11 lat temu. Pragnienie duchowego macierzyństwa jest we mnie zwielokrotnione przez fakt, że jesteśmy małżeństwem bezdzietnym. W czasie Mszy Świętej o uzdrowienie, Bóg przez kapłana prowadzącego modlitwę powiedział, że jest tu małżeństwo bezdzietne, które pragnie potomstwa, ale Bóg przygotował dla nich macierzyństwo duchowe, którego ta kobieta nie chce przyjąć. Zrozumiałam, że są to słowa skierowane do mnie. Zostawiłam szukanie uzdrowienia. Adoptowałam najpierw duchowo poczęte dziecko. Pod wpływem „Dziejów Duszy” św. Teresy od Dzieciątka Jezus, prosiłam ją o kapłana do duchowej adopcji i trafiłam w „Gościu Niedzielnym” na informację o BMWK. Odpowiedź dostałam w święto Zwiastowania Pańskiego. Od tamtej pory towarzyszę kapłanowi modlitwą i ofiarą codziennego życia. Zostałam wolontariuszką w szpitalu i miałam okazję kilka razy towarzyszyć kapłanom w chorobie i czuwać przy ich odchodzeniu. W przedziwny sposób Bóg przez krzyż bezpłodności uczynił mnie akuszerką dusz - daje świadectwo Iwona.