Był 89. człowiekiem na ziemi, który poleciał w Kosmos. 12 grudnia zmarł Mirosław Hermaszewski. Przed laty przekonywał dzieci w Lublinie, by nie bały się walczyć o marzenia.
Na spotkanie do Lublina zaprosił kosmonautę Uniwersytet Dziecięcy UMCS w 2014 roku. To wówczas opowiedział dzieciom swoją historię o marzeniach, by polecieć w kosmos. Przypominamy tamto spotkanie.
– Jako mały chłopiec patrzyłem w niebo i widziałem, jak latają ptaki. Marzyłem, by jak one wznieść się w górę i polecieć. Śniłem wręcz o lataniu, choć nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek to marzenie się spełni – opowiadał dzieciom Mirosław Hermaszewski, którego do Lublina zaprosił Uniwersytet Dziecięcy UMCS. Kiedy miał 17 lat, zapisał się do aeroklubu szybowcowego i zaczął latać na szybowcach.
– Dla mnie, jako młodego chłopaka, to był wyczyn. Rozpierała mnie duma, czułem się ważniejszy niż wszyscy koledzy. Kiedy jednak usłyszałem, że Rosjanie wysłali w kosmos psa Łajkę, potem małpę i szykowali się do wysłania człowieka, powietrze ze mnie zeszło jak z dziurawego balonika. Czymże wobec kosmosu było moje latanie? Postanowiłem wtedy zdawać do szkoły w Dęblinie i zostać pilotem bojowych samolotów. Niestety, byłem wątły i lekarze nie dali mi odpowiedniego zaświadczenia. Nie załamałem się jednak. Zacząłem uprawiać sporty i bardzo pilnie się uczyć. Do przodu pchały mnie moje marzenia. Udało się! Dostałem się do wymarzonej szkoły. Wtedy też często latałem w okolicach Lublina, podziwiając wasze miasto z góry. Szkołę ukończyłem jako najlepszy – opowiadał Hermaszewski.
Wiele godzin spędzał w powietrzu, latając na różnych samolotach.
– Pamiętam, jak leciałem kiedyś nowoczesnym, jak na ówczesne czasy, odrzutowcem z ogromną szybkością i przyszło mi do głowy, że jestem właśnie na pułapie moich możliwości, że więcej i wyżej się nie da. Tymczasem już niedługo miało się okazać, że owszem, można jeszcze więcej osiągnąć – opowiadał. W 1976 roku Hermaszewski dostał zaproszenie do Warszawy na specjalne szkolenie pilotów, bowiem okazało się, że grupa Polaków przechodzi różnego rodzaju testy i badania, a najlepszy ma szansę pojechać do Gwiezdnego Miasteczka pod Moskwą, gdzie Rosjanie szkolą kosmonautów.
– Przez półtora roku dzień i noc nas badano i szkolono. Przechodziliśmy najróżniejsze testy w kapsułach, wirówkach, komorach ciśnieniowych. Okazało się, że wypadłem najlepiej z grupy 300 kolegów, których ze mną badano – mówił Hermaszewski.
Miał 37 lat. Był jednym z czterech kandydatów z Polski, którzy polecieli do Gwiezdnego Miasteczka. Tym razem radzieccy specjaliści mieli testy powtórzyć i wybrać jednego murowanego kandydata oraz jego dublera. – To był bardzo intensywny czas. Oprócz ćwiczeń i testów podobnych do tych, jakie przechodziłem w Polsce, odbywaliśmy skomplikowane przygotowanie teoretyczne z astronomii, astronawigacji, medycyny i psychologii kosmicznej, matematyki i dynamiki lotu, konstrukcji rakiety i stacji orbitalnej, techniki startu i lądowania. Byliśmy zwykłymi pilotami, a w kosmosie mieliśmy przeprowadzić skomplikowane badania naukowe – opowiadał kosmonauta.