Dzisiaj pożółkłe strony poszczególnych numerów pisma oraz archiwalne materiały obrazujące prace jego redaktora są cennym źródłem poznania realiów II Rzeczypospolitej i funkcjonowania katolickiej wszechnicy.
Z prawdziwą radością stwierdzić muszę, że naszym kochanym „Prądem” zaczynają się coraz bardziej interesować i nieraz w popularnych i poczytnych pismach spotykam powoływanie się na opinię „Prądu”, a nawet cytaty. Znacznie jednak za mało się orientują czem i kim jesteśmy – Przytoczone z zachowaniem oryginalnej pisowni zdanie stanowi początek listu znajdującego się w Archiwum Uniwersyteckim KUL, który – jak czytamy – został skierowany „Do P.T. Redakcji miesięcznika „Prąd” w Lublinie”. Datowany na dzień 27 października 1929 r., list został napisany odręcznie, kaligrafowanym pismem, na listowniku, czyli jak to dzisiaj mówimy, na papierze firmowym. W prawym górnym rogu kartki widnieją dane adresowe nadawcy: „Dobra Terebiniec – Dwór, Werbkowice, pow. Hrubieszów, woj. Lubelskie”. Jako autor podpisał się Roman Czaplic-Pohorecki, zapewne ówczesny właściciel majątku ziemskiego położonego we wskazanej miejscowości. Nie kryjąc satysfakcji z renomy bliskiego sobie czasopisma, wyraził ubolewanie że redakcje innych gazet „za mało się orientują” co do charakteru czasopisma „Prąd” oraz, że błędnie określają go jako „organ katolickiego uniwersytetu lubelskiego”. Zatem, jaki był związek pisma z lubelską wszechnicą? Nim zajmiemy się odpowiedzią na to pytanie, słów kilka o historii miesięcznika.
Warszawskie początki
Zacznijmy od początku. „Prąd” był miesięcznikiem o długiej historii; u jego źródła stała hrabina Cecylia Plater-Zyberk (1853–1920), pochodząca z Kurlandii działaczka społeczna i charytatywna, publicystka, założycielka wielu szkół i towarzystw społecznych. Była światłą założycielką wielu organizacji skupiających inteligencję katolicką w Warszawie, podówczas stolicy podległego rosyjskim carom Królestwa Polskiego. Dziś nieco zapomniana, należała do grona znanych osobistości swojej epoki. Jak napisał Bronisław Zalewski, autor jej biografii „brała udział czynny w każdej donioślejszej dla kraju sprawie” (Cecylia Plater-Zyberkówna. Życie i działalność wydawniczo-społeczna, Warszawa 1930). Jej postać przywoływał także Bogdan Cywiński na kartach głośnej, wydaj pięć dekad temu publikacji Rodowody niepokornych. W książce przedstawił postacie i genealogie polskiej inteligencji z okresu przełomu XIX i XX stulecia, którzy kształtowali polską myśl polityczną i społeczną epoki, wnieśli istotny wkład w odzyskanie niepodległości Polski w 1918 r. oraz włączyli się w trudny proces budowy suwerennego państwa. Nic zatem dziwnego, że jedną z opisywanych w książce postaci była C. Plater-Zyberek. W 1904 r. – jak to ujął B. Cywiński – w jej warszawskim salonie „zgromadziło się około piętnastu osób […] by z inicjatywy zasłużonej dla polskiego katolicyzmu gospodyni – debatować nad założeniem związku młodzieży katolickiej” (Rodowody niepokornych, Warszawa 1971). Ów związek rzeczywiście później powstał, a w 1909 r. skonsolidował się w postaci grupy młodych intelektualistów i studentów, która zaczęła wydawać miesięcznik „Prąd”; jego pierwsze numery nosiły podtytuł „Miesięcznik społeczny i literacko-naukowy”.
Powołanie do życia nowego czasopisma była odpowiedzią na ówczesne potrzeby inteligencji katolickiej. W założeniu pismo miała konsolidować, kształcić i formować młodych katolików, którzy szukali swojego miejsca pośród indyferentnych religijnie środowisk akademickich i gimnazjalnych. Założenia nowego miesięcznika zostały wskazane w zamieszczonym w pierwszym numerze miesięcznika manifeście programowym, w którym redaktorzy nie bez emfazy obwieszczali „Jesteśmy!... Przyszedł czas, abyśmy wśród powszechnej niemal apatii i utraty zapału do rzeczy i spraw podniosłych i doniosłych zabrali głos – my młodzi, którzy ani zobojętnieniu, ani pesymizmowi beznadziejnemu nie poddaliśmy się i nie poddamy, bo odrzuciliśmy precz materialistyczny światopogląd i rzeczy ziemskie nie zasłaniają nam jasnego widoku na sprawy idealne, wieczne”.
W pierwszych numerach miesięcznika oraz na ulotkach promocyjnych zostały określone także obszary zagadnień, które miało podejmować na swoich łamach nowe czasopismo. Jak oświadczyła jego redakcja, miało ona „przede wszystkim uwzględnia sprawy społeczne i związane z niemi zagadnienia etyczne […], stojąc na gruncie chrześcijańskim i narodowym, nie jest rzecznikiem żadnego stronnictwa politycznego. […] dąży d o skupienia młodych sił, pracujących na polu społecznym i naukowym”.
Tak definiowane ambitne cele i zadania były realizowane przez redakcje czasopisma nie bez pewnych trudności. Nierzadko brakowało środków, stąd nie zawsze ukazywały się regularnie. W numerze z czerwca 1913 r. w nocie kierowanej „przedpłatników”, czyli prenumeratorów, redakcja zwracała się z prośbą o „nie zwlekanie z nadsyłaniem prenumeraty”. Jak czytamy dalej, owo „opóźnienie z wnoszeniem przedpłaty […] ogromnie utrudnia terminowe wychodzenie pisma i tamuje wielce jego rozwój”.
Z Warszawy do Lublina
Powołane czasopismo miało lepsze i gorsze fazy działania; zmieniał się skład osoby redakcji, przemianom ulegało także jego oblicze ideowe. Po wybuchu I wojny światowej zostało zawieszone. Jednak po kilkuletniej przerwie, w 1920 r. czasopismo zostało wznowione. Z pisma młodej inteligencji „Prąd” stał się organem Stowarzyszenia Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”, organizacji studenckiej, która za cel stawiała sobie przede wszystkim odpowiednie kształtowanie postawy społecznej swoich członków w duchu zasad katolickich. „Odrodzenie” działało bardzo prężnie; jego odziały powstały we wszystkich miastach uniwersyteckich II Rzeczypospolitej. Skupiona w nich młodzież akademicka w swoich działaniach starała się łączyć życie religijne z pracą intelektualną. Ważnym, chociaż nie jedynym środowiskiem współtworzącym „Odrodzenie”, były osoby związane z miesięcznikiem „Prąd”, powszechnie nazywane „prądowcami”. Nowe usytuowanie miesięcznika jako organu „Odrodzenie”, z jednej strony było czymś naturalnym, z drugiej zaś wypłynęło na linię programową pisma; wskazywał to już nowy podtytuł: „Miesięcznik poświęcony zagadnieniom wychowania społeczno-religijnego narodu”.
Nowa formuła i afiliacja czasopisma nie zapewniły mu jednak stabilności; miesięcznik napotykał kolejne trudności czy wręcz przeżywał kryzys. Poszczególne numery ukazywały się z przerwami, pod koniec 1924 r. pismo przestało wychodzić. Dwa lata później podjęto kolejną próbę jego ratowania. Zawiązał się nawet komitet redakcyjny, który wydał specjalną ulotkę („Prospekt”). Zgodnie z jego treścią, w skład nowej redakcji weszło wielu prominentnych publicystów i działaczy katolickich, m.in. Tadeusz Błażejewicz, poseł na Sejm II RP, wcześniej współorganizator „Odrodzenia”, Władysław Lewandowicz, działacz społeczny i publicysta, późniejszy marianin, Antoni Chaciński, podówczas prezes Komitetu Wykonawczego „Odrodzenia” czy Jacek Woroniecki, dominikanin, wybitny teolog i filozof, były rektor KUL. Do grona redaktorów został włączony także ks. prof. Antoni Szymański, wielki orędownik i zwolennik „Odrodzenia”, w tym czasie piastujący funkcję wicerektora lubelskiej wszechnicy. Niestety, i ta próba przyjścia pismu w sukurs okazała się bezowocna. Dopiero w 1929 r., po trzyletniej przerwie miesięcznik, po przeniesieniu go do Lublina ukazał się ponownie. Uratował go, i to w sensie dosłownym, ks. Antoni Szymański – to on przejął stery miesięcznika.
Nowy redaktor i wydawca
Kim był Antoni Szymański, nowy redaktor ”Prądu”? Był piątym z kolei, ostatnim w okresie II Rzeczypospolitej rektorem KUL. Pochodził z Ziemi Wieluńskiej, przyszedł na świat w drugiej połowie XIX wieku w Praszce, niewielkiej miejscowości podówczas należącej do Królestwa Polskiego. Urodził się i dorastał w okresie zaborów jako poddany cara rosyjskiego. Studia filozoficzno-teologiczne odbył we Włocławku, które kontynuował, także w zakresie nauk społecznych za zagranicą. Już jako duchowny trafił do prestiżowego Wyższego Instytutu Filozoficznego w Katolickim Uniwersytecie w Leuven w Belgii; tam otrzymał stopień doktora i europejski szlif akademicki.
Po powrocie do kraju z dyplomem znanego Lowańskiego uniwersytetu w kieszeni, kontynuował swoje badania naukowe we Włocławku, łącząc je z pracą dydaktyczną i publicystyczną. Nadto pracował w redakcji poczytnego – nie tylko w kręgu duchowieństwa – czasopisma teologicznego „Ateneum Kapłańskie”. Miał dobre pióro, dużo pisał, głównie z zakresu kwestii społeczno-ekonomicznych.
Kiedy powstał uniwersytet katolicki w Lublinie Szymański dołączył do ekipy Idziego Radziszewskiego, twórcy i pierwszego rektora katolickiej wszechnicy. W wieku bez mała czterdziestu lat, w pełni twórczych sił, legitymując się niemałym dorobkiem naukowym, publicystycznym i redakcyjnym, bez wahania opuścił Włocławek i przeniósł się do miasta Unii Lubelskiej. Bazując na zdobytym doświadczeniu, bardzo sprawnie i z wielkim zaangażowaniem włączył się w niełatwy proces współtworzenia lubelskiej wszechnicy. Związał z nią swój los; objął stanowisko profesora nadzwyczajnego, prowadząc wykłady z zakresu polityki społecznej, polityki ekonomicznej i etyki. Wprawnie przechodził kolejne etapy ścieżki akademickiej. W 1919 r. uzyskał habilitację w zakresie socjologii chrześcijańskiej na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Pracując w lubelskiej wszechnicy pełnił ważne i odpowiedzialne funkcje dziekana wydziałów jurydycznych, najpierw Prawa Kanonicznego, następnie Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych. Zwieńczeniem jego kariery uniwersyteckiej był wybór, w 1933 r., na stanowisko rektora; funkcję tę pełnił aż do śmierci w 1942 r. Był dobrze przygotowany do rektorskich zadań, znał swój uniwersytet, celnie identyfikował jego potrzeby i miał klarowną wizję jego misji i rozwoju. Bez wątpienia, jak to zanotował Stefan Wyszyński, jeden z jego uczniów i wychowanków, należał on do grona tych indywidualności, „które żłobiły charakter” lubelskiej uczelni (Pro memoria, t. II, Warszawa 2017). W 1929 r. liczne zajęcia i obowiązki Szymańskiego zostały poszerzone o nowe zadanie, prowadzenie redakcji pisma „Prąd”.