Każdy z nich ma inną historię życia, inne doświadczenia i pochodzi z innej parafii, ale też każdy rozpoznał, że chce oddać się na służbę Bogu i ludziom. Dziewięciu nowych diakonów ma archidiecezja lubelska.
Mateusz Budzyński pochodzi z parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Lubartowie. Nie należał nigdy do żadnej grupy formacyjnej choć wiedział, że takie istnieją. – Nie miałem takiej myśli żeby być w jakiejś wspólnocie parafialnej. Moją wiarę kształtował dom rodzinny i katecheza w szkole. Jak widać Pan Bóg działa na różne sposoby, bo i do mnie znalazł drogę, a ja postanowiłem odpowiedzieć na głos powołania, dlatego jestem w seminarium – mówi Mateusz. W wolnym czasie lubi zajmować się ogrodem, słucha muzyki, ale też znakomicie czuje się w kuchni, gdzie potrafi upiec niejedno ciasto. Jako kapłan chciałby nieść Pana Boga innym i dzielić się dobrym humorem.
Karol Kapica wywodzi się z parafii św. Wita w Mełgwi. Tam dorastał, chodził od najmłodszych lat do kościoła i na spotkania Legionu Maryi, gdzie zabierała go prababcia. – To właśnie z moją prababcią wiążą się pierwsze wspomnienia wspólnotowe. Mieszkaliśmy razem w jednym domu i ona zawsze miała czas, więc jej wiele zawdzięczam. Zabierała mnie do kościoła i na swoje spotkania. Dorastałem, ale po maturze nie miałem zamiaru iść do seminarium, tylko podjąć studia w Warszawie lub Krakowie, jednak tak się nie stało. Różne wydarzenia życiowe sprawiły, że zacząłem pracę w agencji reklamowej w Lublinie, ale to nie było moje miejsce. Przy różnych okazjach Pan Bóg upominał się o mnie, postanowiłem więc wybrać się na dzień skupienia do seminarium. To był ten moment, kiedy podjąłem decyzję, że chcę wejść na drogę do kapłaństwa – mówi Karol. Gdy ma chwile wolnego lubi gotować, ale też z pasją chodzi po górach i jeździ samochodem.
Bartosz Starowicz przyjechał do Lublina z Krakowa. – Pochodzę z parafii Matki Bożej Królowej Polski w Krakowie i tam jest moje rodzinne miasto, nic dziwnego, że w czasie gdy odbywały się w Polsce Światowe Dni Młodzieży byłem bardzo zaangażowany w ich przygotowanie. Pamiętam, że tysiące młodych ludzi, którzy przyjechali do Krakowa z całego świata po to by się razem modlić i spotkać z papieżem, robiło na mnie ogromne wrażenie. Myślałem wtedy, jak Pan Bóg jest wielki i jak dużo młodych specjalnie dla Niego jedzie gdzieś do obcego kraju, by doświadczać wspólnoty. To mnie poruszało i skłaniało do refleksji o wierze, jednak do kapłaństwa wiodła mnie kręta droga. Najpierw praca w różnych miejscach, a potem decyzja by przyjechać do Lublina na KUL na studia teologiczne. Tu poznałem wielu wspaniałych ludzi i kiedy dojrzałem do tego, by powiedzieć „tak” Bogu wstąpiłem do lubelskiego seminarium – mówi Bartosz. Jak przystało na krakusa w wolnym czasie najchętniej chodziłby po górach. Lubi też jeździć na rowerze, interesuje się fotografią i informatyką.
Kamil Wąchała pochodzi z parafii św. Teodora w Wojciechowie gdzie był ministrantem i lektorem. – Pewnie tak, jak u każdego młodego człowieka, przewijały się przez moją głowę różne myśli, w okresie gimnazjum zacząłem regularnie chodzić do kościoła i myśl o byciu kapłanem kiełkowała. Wielki wpływ mieli na mnie kapłani, których na swojej drodze spotkałem. Po maturze jednak wcale nie wybrałem kapłaństwa, ale myśl o seminarium pojawiała się nieustannie. Stwierdziłem, że nie ma co uciekać tylko odpowiedzieć Bogu i spróbować pójść drogą powołania. Wstąpiłem do seminarium, gdzie utwierdziłem się, że kapłaństwo jest tym, czego w życiu pragnę – mówi Kamil. Ciekawostką jest to, że pochodzi z trojaczków. W wolnej chwili lubi wsiąść na rower lub obejrzeć dobry film.