Każdy z nich ma inną historię życia, inne doświadczenia i pochodzi z innej parafii, ale też każdy rozpoznał, że chce oddać się na służbę Bogu i ludziom. Dziewięciu nowych diakonów ma archidiecezja lubelska.
Są jednym z najliczniejszych roczników formujących się obecnie w Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Lublinie. Ostatnie 5 lat to czas formacji, zdobywania wiedzy i stawiania odpowiedzi na najważniejsze pytania w życiu. 4 maja w dwóch grupach przyjęli święcenia diakonatu. Uroczystości odbyły się w Lubartowie i Chełmie, jako świadectwo wiary dla innych. – Księża nie biorą się z nieba, ale pochodzą z konkretnych rodzin i konkretnych parafii, dlatego też od kilku lat święcenia diakonatu w naszej diecezji odbywają się w różnych parafiach, jako znak, że Pan Bóg nieustannie powołuje – mówi ks. Jarosław Marczewski rektor seminarium w Lublinie.
Wojciech Zybała pochodzi z parafii pod wezwaniem Wniebowstąpienia Pańskiego w Lubartowie. To tam, jako młody chłopak trafił do oazy i odkrył wartość codziennego czytania Pisma Świętego. – Weszło mi to w krew, moje spotkanie ze Słowem Bożym przynosiło odpowiedzi na różne pytania i przybliżało mnie do Boga. Zwyczajnie też taka modlitwa sprawia mi radość i niesie pokój. To także podczas czytania Pisma Świętego przychodziły myśli, że może Pan Bóg mnie powołuje bym służył innym i mówił o Nim ludziom – mówi diakon Wojtek. Decyzja o kapłaństwie nie była jednak łatwa. Po maturze wybrał studia na Politechnice Warszawskiej, co wiązało się z doświadczeniem życia poza rodzinnym domem. – Trzeba było zatroszczyć się o codzienne zwykłe rzeczy, które w domu jakoś robiły się same. To też pozwoliło mi dojrzeć i z innej perspektywy spojrzeć na myśli o kapłaństwie. Postanowiłem przerwać studia z inżynierii materiałowej i wstąpić do seminarium – mówi Wojciech Zybała. Oczywiście seminarium i formacja do kapłaństwa jest na pierwszym planie, ale Pan Bóg nie zabiera pasji i zainteresowań dlatego w czasie wolnym gra w piłkę nożną i czyta dla przyjemności.
Bartłomiej Kozioł pochodzi z Kraśnika z parafii Matki Bożej Bolesnej. O swoim powołaniu mówi, że w dużej mierze odkrywał je dzięki katechetom. – Pan Bóg na mojej drodze postawił wspaniałych nauczycieli religii, zarówno w gimnazjum, jak i w technikum. To oni tak potrafili prowadzić katechezę, że rozbudzili we mnie chęć służenia innym, choć decyzja o wstąpieniu do seminarium nie był łatwa. Po maturze pracowałem trochę jako kurier, ale myśl o kapłaństwie wciąż wracała. Nie chciałem się dłużej opierać i wstąpiłem do seminarium – mówi diakon Bartek, który w wolnym czasie lubi grać w siatkówkę, obejrzeć dobry film lub zająć się informatyką.