Od 150 lat słynie z uzdrowiskowego klimatu. Przyjeżdżały tu znane osobistości ze świata kultury, sztuki, polityki i zwykli obywatele. Nałęczów przyciągał i zachwycał. Tak jest do dziś.
Ostatnimi czasy turyści i kuracjusze nie mogli w pełni cieszyć się urokami Parku Zdrojowego, który przechodził gruntowny remont. Efekty tych prac można już oglądać, a wraz z nimi wystawę poświęconą historii uzdrowiska Nałęczów. Sam Bolesław Prus pisał: „Ludzie byliby o wiele lepsi, gdyby choć raz mogli przyjechać do Nałęczowa”.
Aleja Lipowa – najbardziej reprezentacyjna droga w mieście – prowadzi wprost do parku. Tam pośród nowych alejek, stawu z domkiem na środku, pijalni wód i dawnych łazienek spacerują nie tylko kuracjusze, ale i turyści, którzy odwiedzają region.
Hrabia Antoni Małachowski cierpiał na podagrę, która mocno mu dokuczała. Próbował radzić z nią sobie jak tylko mógł, ale spodziewane efekty nie nadchodziły. Zasięgał rady u różnych lekarzy, którzy zgodnie polecali mu korzystanie z wód żelazistych, jakie w różnych uzdrowiskach na świecie przyciągały magnaterię. Oczywiście wyjazd do wód nie stanowił problemu dla hrabiego, ale ile można przebywać poza domem? Tymczasem o dobroczynności klimatu w okolicach Bochotnicy, jak dawniej nazywano dzisiejszy Nałęczów, słuchy chodziły od dawna. Wody żelaziste występujące na tym terenie Lubelszczyzny sprzyjały dobremu samopoczuciu. W XVIII wieku rodzina Małachowskich postawiła tu pałac, a że tytułowała się herbem Nałęcz, pałac z folwarkiem otrzymały nazwę Nałęczów. Wschodnia część majątku, która obejmowała zabudowania chłopskie i kościół parafialny, pozostała przy dawnej nazwie Bochotnica. Sam pałac, choć przebudowany, zachował się do dziś pod nową nazwą.
Sławę miejscowość zaczęła jednak zdobywać na początku XIX wieku, kiedy to utworzono tu uzdrowisko. – Żadnych źródeł informujących o oficjalnych początkach nie udało się odnaleźć, jednak już w 1807 roku kasztelan Leon Dembowski zaznaczył, że wody nałęczowskie posiadają dużo żelaza. Być może źródła badano chemicznie w sposób prowizoryczny, choćby przez jakiegoś znawcę rud żelaznych. Z drugiej strony, z pamiętników Dembowskiego dowiadujemy się, że latem 1807 roku przebywał w pałacu nałęczowskim na kuracji biskup łódzki Cieciszowski. W tym samym czasie z kuracji korzystał książę Adam Czartoryski – wyjaśnia Aneta Żuraw z Teatru NN, która historię uzdrowiska opracowała.
Na początku XIX wieku nałęczowskie wody zbadał naukowiec z Uniwersytetu Warszawskiego, Jan Józef Celiński. To on przyrównał nałęczowskie wody do wysoko cenionych w tym czasie wód Godefroi i zachęcił do korzystania z rodzimego SPA.