Ks. Stanisław był dobrym człowiekiem - mówią parafianie, ocierając łzy. Na kilka godzin przed pogrzebem w kościele św. Antoniego zebrał się tłum wiernych, nie tylko parafian. - Nie płacz, on nie chciałby, żebyśmy się teraz smucili - mówi mała dziewczynka do swojej mamy.
Przypominają sobie spotkania ze śp. ks. Stanisławem Rogiem i rozmowy z nim. Modlą się za niego. Niektórzy wyjmują czarno-białe zdjęcia i uśmiechają się przez łzy - do uśmiechniętego na fotografii, jak zawsze zresztą, księdza o wielkim sercu.
Był ojcem parafii. Znał każdego, nigdy obok nikogo nie przeszedł obojętnie. Pomagał chorym kapłanom, ludziom ubogim, potrzebującym.
Jednak o swojej chorobie rzadko wspominał. - Nie chciał, abyśmy koncentrowali się na nim, ale na sobie i parafii - wspomina Ania, studentka KUL i parafianka.
Ksiądz Stanisław Róg był nazywany przez wielu księży „ojcem”. Parafia św. Antoniego wydała bowiem wiele powołań kapłańskich i zakonnych. Wszyscy podkreślają, że przykład jego życia był istotny dla nich w wyborze ich drogi życiowej.
Do grona księży pochodzących z parafii św. Antoniego, którzy wychowywali się przy boku ks. Stanisława Roga, należy ks. dr Marek Słomka, rektor lubelskiego seminarium duchownego. Także dla niego śmierć ks. prałata to wielki ból i strata.
- Dzień 11 maja 2015 r. był dla mnie jednym z najtrudniejszych dni od wielu lat. Nie mogłem się psychicznie pozbierać. Poprzedniego dnia wieczorem rozmawiałem w szpitalu z Proboszczem i - gdybym wiedział, że to ostatnia szansa - zostałbym dużo dłużej. Ks. Stanisław był dla mnie przez lata wyjątkowo bliskim człowiekiem: z duchowego ojca stawał się bratem w kapłaństwie. Spośród wielu cech, które z nim kojarzę, chciałbym wymienić tylko niektóre - mówi ks. dr Marek Słomka.
Ks. Stanisław Róg pod kościołem w Biłgoraju w otoczeniu dzieci i młodzieży. Rok 1982 reprodukcja: ks. Rafał Pastwa /Foto Gość - Cierpliwość, która w Jego wykonaniu była przekonaniem, że trzeba patrzeć na życie długofalowo, że coś czy ktoś może się zmienić na lepsze, że warto dać nadzieję i zaufać działaniu łaski Bożej. Spokój był jego ogromnym walorem i łączył się z życiowym optymizmem oraz pogodą ducha - wylicza ks. rektor.
- Poza tym otwartość, która sprawiała, że przyciągał do siebie ludzi. Doświadczyłem tego, gdy zachęcał do wspólnego przebywania, posiłków na plebanii, długich rozmów, podróżowania razem w ważnych i zwyczajnych sprawach. Przez Jego dom przewijało się bardzo wiele osób, z którymi umiał rozmawiać, nie stwarzając dystansu. Czasem mówiło się, że przechadzając się po kościele, ks. Stanisław rozdaje klucze do własnego mieszkania. Nie bał się ludzi, miał do bliźnich duże zaufanie, ale potrafił też uszanować czyjąś prywatność - kontynuuje.
- Kolejną cechą było braterstwo łamiące granice wieku. Umiał wchodzić w relacje ze starszymi i młodszymi od siebie. Przyzwyczaiłem się do takich relacji, ale mogą się one wydawać nietypowe przy ponad 20-letniej różnicy wieku. Traciło to jednak na znaczeniu dzięki jego talentom w międzyludzkiej komunikacji - dodaje.
- Trudno pominąć poświęcenie dla braci w potrzebie, które budziło podziw ze względu na rozmach podejścia do kapłanów, którzy potrzebowali pomocy, włącznie z zamieszkaniem na plebanii. Opieka nad ciężko chorym ks. Józefem Szczypą była apogeum w wieloletnim ciągu pomocy bliźnim. Przez pewien czas na plebanii zamieszkał nawet afrykański muzułmanin będący w potrzebie. Było to przez ks. proboszcza zorganizowane tak, że każdy z pozostałych mieszkańców domu parafialnego zaakceptował to, dostrzegając ewangeliczne dobro - opowiada ks. Słomka.
- Ksiądz Stanisław był dla mnie niedoścignionym wzorem w podejściu do wartości materialnych. Nie ograniczał koniecznych wydatków osobistych. Hojnie dzielił się z innymi swoimi dobrami. Przepych był mu całkowicie obcy. Charakteryzował się franciszkańską prostotą w stylu bycia. Wewnętrzna wolność objawiała się w radości życia, którą wnosił w codzienność. Widziałem to zarówno w Jego osobistej modlitwie, jak i zaangażowaniu duszpasterskim. Kościół pisany od wielkiej i małej litery był jego miłością. Troska o zbawienie dusz wiernych nabierała symbolicznego charakteru przy zabieganiu o stworzenie maksymalnie dobrych warunków do korzystania z sakramentu pokuty, przede wszystkim dzięki dyspozycyjności kapłana. Okazywał ją heroicznie - dodaje ks. rektor.
Ks. prał. Stanisław Róg zmarł 11 maja 2015 r. w godzinach porannych. Zmagał się z chorobą nowotworową od ubiegłego roku. Był proboszczem parafii św. Antoniego w Lublinie i wychowawcą wielu kapłanów oraz sióstr zakonnych. W latach 2010-2011 był wikariuszem biskupim ds. formacji duchowej kapłanów archidiecezji lubelskiej.
Przeczytaj także: