Momentami debata była zażarta, spierano się o rolę i znaczenie osoby Jana Pawła II w budowaniu patriotyzmu. Pojawił się również Gombrowicz ze swoją „ojczyzną” i „synczyzną” oraz nawiązanie do podziału wokół idei dwóch ojczyzn i dwóch patriotyzmów.
Następnie głos zabrał o. dr Maciej Zięba. I od razu odniósł się z zarzutem wobec wypowiedzi poprzedniczki. – Pani zarysowała spór, który się dzieje w Polsce, ale też opowiedziała się po konkretnej stronie sporu. Mówię o tym, bo bardzo się martwię istniejącym sporem w Polsce.
Zakonnik podkreślał, że współczesny spór nie jest wyłącznie zasługą jednej strony sceny politycznej, ale jest generowany nieustannymi prowokacjami jednej i odpowiedziami drugiej strony. W tym miejscu nawiązał do nauczania Jana Pawła II, który za jedyną receptę na nadużycia w tym zakresie sugerował patriotyzm. – Odpowiedzią na nacjonalizmy nie jest walka z patriotyzmem, ale mądry patriotyzm. Papież podkreślał, że patriotyzm jest głęboko zakorzeniony w kształcie rodziny, ojca, matki i narodzin. Widzimy przecież, jakie postawy prezentuje młode pokolenie i na kogo głosowało w ostatnich wyborach. Dzisiaj dokonuje się również redefinicji dziedzictwa „Solidarności”. Ten spór jest wyniszczający, niszczy wspólnotę, a bez wspólnoty nie jest możliwa demokracja. Jestem pesymistą – patrząc w przyszłość Polski i Europy pod kątem wspólnoty – mówił o. M. Zięba.
Dominikanin zarzucił Konwickiemu i Miłoszowi, że ci obruszali się na słowo naród. – To było wylewanie dziecka z kąpielą, to było zaostrzanie problemu, a nie jego rozwiązywanie – wtrącił i przypomniał fragment wypowiedzi Jana Pawła z UNESCO, podkreślając znaczenie kultury w polskim doświadczeniu historycznym.
- U Jana Pawła II bardzo ważne było pojęcie kultury opartej na prawdzie. To kultura tworzy pojednanie. W polskich konfliktach, obie strony – moim zdaniem – odmawiają drugiej pełni bytu. Przedstawia się to jako walkę światła z ciemnością. Papież dziękował za polskie przemiany, nie mówił, że ojczyzna jest w ruinie, ale podkreślał jednocześnie, że wymiar solidarności jest zbyt mało obecny w naszym życiu społecznym i politycznym. Zwracał uwagę na potrzebę czerpania z tradycji jagiellońskiej, czyli konieczność otwarcia się na wielość i pluralizm – podsumował dominikanin.
W dalszej kolejności o. Dostatni, prowadzący debatę, poprosił Janusza Opryńskiego, by na podstawie kontaktu z literaturą i teatrem zabrał głos w sporze.
– Moja wypowiedź będzie bardziej emocjonalna, bo bazuję na uczuciach i na zawierzeniu mistrzom. Żałuję, że teksty Miłosza są w Polsce tak źle obecne. To, co dzisiaj mamy – to efekt naszej przegranej w edukacji. Mamy patriotyzm sienkiewiczowski, banalny i dziecinny. Wybieramy też często najprostszy kształt katolicyzmu – stwierdził reżyser.
Zauważył, że polska niewinność to cecha, która strasznie przeszkadza. Z tego powodu sięgnął, jako jeden z pierwszych w kraju, po dramat Tadeusza Różewicza „Do piachu”. – Myślę, że dziś Różewicz miałby ogromne kłopoty. Waluś, bohater dramatu – przyczynił się do demitologizacji akowca. Oczywiście poeta rozpętał piekło swoim dziełem. Miałem szansę z nim potem rozmawiać, nie chciał wracać do tej historii. Podczas realizacji sztuki [w Lublinie – przyp. red.] ludzie protestowali, wychodzili. My nie umiemy sobie poradzić z historią. Amerykanie sobie świetnie poradzili, chociażby z wojną z Wietnamie. Ileż filmów na ten temat, a wszystkie są filmami patriotycznymi. Patriotyzm amerykański, w tym filmowy, polega na tym, że nie ma tematu tabu. A u nas jest lęk, że możemy odebrać sobie bohatera, że go pomniejszymy - mówił J. Opryński.
Reżyser przypomniał utwory Gombrowicza, zwłaszcza "Trans-Atlantyk", który był swego rodzaju prowokacją i próbą uchronienia przed wiarą w ojczyznę ojców. – Gombrowicz przestrzegał przed tym niemal Freudowskim problemem, że chcemy mieć ojca. My chcemy mieć ojca – Jana Pawła II – nie chcemy z nim dyskutować, tylko chcemy mieć w nim ojca, który wywalczył nam wolność i zrobi za nas wszystko – kontynuował J. Opryński.