Przestrzenią misyjnego i ewangelizacyjnego nawrócenia Kościoła, o które apeluje papież Franciszek, powinna być parafia - pisze abp Stanisław Budzik w liście do wiernych.
Umiłowani w Chrystusie Panu!
Tydzień temu we wszystkich wspólnotach parafialnych odmówiliśmy Jubileuszowy Akt przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Był to przede wszystkim akt wiary, potwierdzający wybór Chrystusa dokonany na Chrzcie świętym i zobowiązujący nas do życia na miarę zawartego wówczas przymierza. Był to akt sprawiedliwości, gdyż oddaliśmy Chrystusowi to, co do Niego należy. Mówi przecież św. Paweł: „Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie” (Kol 1,16-17). Był to wreszcie akt miłości, bo odpowiedzieliśmy na miłość Chrystusa objawioną w tajemnicy Krzyża i zmartwychwstania. Jego królewska władza to potęga miłości, nie ma bowiem większej miłości, jak oddać życie za swoich przyjaciół.
Nie trzeba Chrystusa ogłaszać Królem ani wprowadzać Go na tron. Bowiem Bóg Ojciec wywyższył Go ponad wszystko, aby na Jego imię zginało się każde kolano (por. Flp 2,10). Należy natomiast uznać i przyjąć królowanie Chrystusa, poddać się Jego władzy we wszystkich dziedzinach życia. Chodzi o osobistą więź z Jezusem, odkrywanie Go w cierpiących i potrzebujących, zawierzenie Mu naszych rodzin, kierowanie się w relacjach społecznych zasadami Ewangelii. Jeżeli budowanie królestwa świętości i łaski, miłości i pokoju zaczniemy od siebie i od naszych rodzin, wtedy zmieni się także oblicze naszej Ojczyzny i Kościoła.
W ubiegłą niedzielę zakończył się Rok Jubileuszowy Miłosierdzia. Papież Franciszek uroczyście zamknął Drzwi Święte w Bazylice Świętego Piotra. Tydzień wcześniej zamknięte zostały bramy miłosierdzia we wszystkich katedrach oraz w wielu sanktuariach i kościołach świata. Możemy być jednak pewni, że nigdy nie przestanie płynąć ku nam rzeka Bożego miłosierdzia wypływająca z przebitego boku Chrystusa. Nigdy nie powinna się też zamknąć brama naszego serca, bo zostaliśmy wezwani i powołani, aby być świadkami i narzędziami Bożego miłosierdzia. W bulli Misericordiae vultus, ogłaszającej Rok Miłosierdzia, papież Franciszek zapowiadał, że kończąc jego obchody „będziemy kierować nasze myśli z wdzięcznością i dziękczynieniem do Trójcy Przenajświętszej za to, że udzieliła nam tego szczególnego czasu łaski. Powierzymy Chrystusowi Panu życie Kościoła, całej ludzkości i ogromnego kosmosu, prosząc o wylanie Jego miłosierdzia jak rosy porannej, aby owocna stała się historia, którą mamy tworzyć w najbliższej przyszłości z zaangażowaniem wszystkich”.
„O jakże pragnę – apelował papież Franciszek – aby nadchodzące lata były naznaczone miłosierdziem tak, byśmy wyszli na spotkanie każdej osoby, niosąc dobroć i czułość Boga! Do wszystkich, tak wierzących jak i tych, którzy są daleko, niech dotrze balsam miłosierdzia jako znak Królestwa Bożego, które jest już obecne pośród nas”. Przemawiając zaś tydzień temu w Watykanie podkreślił, że chociaż „zamykają się Drzwi Święte, pozostaje otwarta dla nas na oścież prawdziwa brama miłosierdzia, którą jest serce Chrystusa. Z przebitego boku Zmartwychwstałego aż do końca czasów wypływa miłosierdzie, pocieszenie i nadzieja”. Papież apelował do wszystkich, którzy doświadczyli miłosierdzia – a któż z nas go nie doświadczył – aby to doświadczenie przekazywać dalej. Na Jasnej Górze przypominał nam, że miłosierdzie winno być pokorne, konkretne i solidarne.