- To wszystko, co się dzieje, są to wielkie rekolekcje dla świata i Kościoła - mówi abp Stanisław Budzik w wywiadzie dla KAI. Wyjaśnia, że mamy okazję przypomnieć sobie podstawowe prawdy chrześcijaństwa, o których może już zapomnieliśmy.
Marcin Przeciszewski, KAI: Tegoroczne Triduum Paschalne i święta Wielkiej Nocy mają charakter wyjątkowy. Po raz pierwszy w historii będziemy je przeżywać bez możliwości pójścia na liturgię. Jak Ksiądz Arcybiskup odczytuje tę dramatyczną sytuację? Gdzie są źródła nadziei, jakie?
Abp Stanisław Budzik: Rzeczywistość, w jakiej się znaleźliśmy, jest dla nas szokująca. Nigdy w życiu nie doświadczyliśmy epidemii ogarniającej naraz wszystkie kraje świata i wywołującej tak dotkliwe skutki dla naszego codziennego życia. Jest to dla wszystkich wielkie wyzwanie, także dla Kościoła.
Pyta pan o źródła nadziei. Rozpoczynamy Wielki Tydzień. W Liturgii godzin, podczas nieszporów, odmawiamy hymn napisany w VI wieku przez Wenancjusza Fortunata, w którym znajdują się słowa: Ave crux, spes unica - "O krzyżu, bądź pozdrowiony, jedyna nasza nadziejo!". Nasza nadzieja jest w krzyżu Jezusa Chrystusa. Krzyż jest nieodłącznym elementem Paschy: przejścia z niewoli do wolności dzieci Bożych, z ciemności do światła, ze śmierci do życia. W samym sercu liturgii Triduum Paschalnego odnajdujemy źródło nadziei, w Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. Dlatego nie wolno nam wątpić i poddać się rozpaczy.
A czy może być to czas oczyszczenia naszej wiary i naszej religijności ze zbędnych obrzędowych naleciałości, jak to się mówi: tych wszystkich "świecidełek", "kadzideł" i "fioletów". Jak możemy doświadczyć tego oczyszczenia?
Kadzidło pozostanie w Kościele, stało się przecież symbolem modlitwy wznoszącej się ku Bogu. Bardzo ważna jest symbolika światła. Wnosimy je do kościoła podczas Wigilii Paschalnej. Paschał jest symbolem Chrystusa. Nadal będziemy się starać o piękno liturgii, która przemawia do nas na różne sposoby: przez usłyszane słowo, muzykę, gest, zapach, kolor szat liturgicznych.
Oczyszczenia doświadczymy przez wewnętrzną przemianę. Tradycyjnie pomagały w tym rekolekcje. W tym roku nie odbyły się one się w tradycyjnej formie. Zastąpione zostały przez liczne rekolekcje wirtualne. Ale to wszystko, co się dzieje, są to wielkie rekolekcje dla świata i Kościoła. Dociera do nas boleśnie prawda, że nie wszystko jest w naszych rękach, jak dotąd nam się wydawało. Mamy okazję przypomnieć sobie podstawowe prawdy chrześcijaństwa, o których może już zapomnieliśmy. Daliśmy sobie wmówić, że da się zbudować "raj na ziemi", że czeka nas nieprzerwany rozwój i postęp.
Nagle odkrywamy, że jesteśmy ludźmi śmiertelnymi, że nasze życie "wisi na włosku", że jako ludzie wierzący powinniśmy w każdej chwili być przygotowani na spotkanie z Panem. Kilka dni temu wspominaliśmy 15 rocznicę śmierci św. Jana Pawła II. Mówiliśmy wtedy, że "odszedł do Domu Ojca". Takie jest chrześcijańskie spojrzenie na śmierć, w perspektywie zmartwychwstania i życia wiecznego. W czasie pandemii dotykamy sedna naszej wiary.
A jeśli mówimy o potrzebie oczyszczenia naszej religijności, to chyba jest to także okazja byśmy oczyścili naszą religijność z postaw lękowych, co często wyraża się w szerzeniu przez „współczesnych proroków pesymizmu” obrazu złowrogiego Boga karzącego ludzkość za jej grzechy, właśnie za pomocą pandemii? O takich i podobnych niebezpieczeństwach wspomina niedawna Nota Komisji Nauki Wiary, której Ksiądz Arcybiskup przewodniczy.
To prawda, że w obliczu niebezpieczeństwa płynącego z pandemii rodzą się ze strony wspomnianych „proroków pesymizmu” różne szkodliwe postulaty. Ukazywanie Boga jako niemiłosiernego sędziego, bezdusznego kontrolera ludzkich działań, lub przeciwnie - obojętnego władcy świata, zdystansowanego obserwatora ludzkich losów – jest niezgodne z Pismem Świętym i z tak żywym ostatnio w Kościele odkrywaniem Boga jako miłosiernego Ojca. Niebezpieczne jest szukanie kozła ofiarnego odpowiedzialnego za pandemię, a także praktyka potępiania, stygmatyzowania, obwiniania całych grup ludzkich za to zło.
Szkodliwe jest propagowanie fałszywej wizji historii, powoływanie się na prywatne pseudoobjawienia i sny, wyrwana z kontekstu egzegeza biblijna, ignorowanie, współczesnego nauczania Kościoła. Ze słuszną krytyką spotyka się nierozróżnianie porządku natury i łaski, wymiaru duchowego i materialnego, prowadzące do lekceważenia zasad bezpieczeństwa podczas liturgii, np. w formie tezy, że "namaszczone kapłańskie ręce" nie wymagają solidnej dezynfekcji.
Takie myślenie to przykład magicznego traktowanie sakramentów i promowania wizji Kościoła jako bezpiecznej arki, przeznaczonej wyłącznie dla świętych i sprawiedliwych. Tymczasem - jak wskazywaliśmy we wspomnianej Nocie - "dojrzała religijność wyraża się zarówno w odrzuceniu kwietyzmu, czyli postawy polegającej na braku jakichkolwiek działań w oczekiwaniu na pomoc Bożej łaski, jak i pelagianizmu, polegającego na przekonaniu, że człowiek sam z siebie jest w stanie osiągnąć zbawienie i rozwiązać wszystkie problemy. Należy natomiast dowartościować postawę synergii, czyli współpracy człowieka z Bogiem, połączenia ludzkich działań z otwarciem na dar Bożej łaski, rzetelnej wiedzy z głęboką wiarą, codziennej aktywności z gorącą modlitwą".