Abp Józef Życiński odszedł niespodziewanie 11 lat temu. Ciągle był w drodze, jakby przeczuwał, że nie będzie miał zbyt wiele czasu. O tym, jak zapisał się w ludzkiej pamięci, opowiada abp Stanisław Budzik.
Znajomość abp. Józefa z abp. Stanisławem Budzikiem trwała 21 lat i obejmowała różne okresy życia obu kapłanów. 11 lat temu, po nagłej śmierci abp. Życińskiego, na jego miejsce do posługi w diecezji lubelskiej został powołany abp. Stanisław Budzik.
Obraz zmarłego metropolity jest ciągle żywy w pamięci wielu ludzi. Brzmi w uszach jego charakterystyczny tembr głosu, przechowujemy pamiątki, które po nim pozostały, sięgamy do myśli zawartych w jego książkach.
- Mimo upływu lat od jego niespodziewanego odejścia, ciągle pamiętamy miejsce i moment, w którym dotarła do nas szokująca wiadomość o śmierci arcybiskupa w Rzymie. W moim wypadku była to Galeria Porczyńskich w Warszawie, gdzie odbywała się z udziałem prezydenta Rzeczpospolitej i nuncjusza apostolskiego w Polsce gala nagród św. Kamila w związku ze Światowym Dniem Chorego. W pewnym momencie podeszła do mnie dziennikarka z telewizji i przekazała kartkę, na której widniały trzy lapidarne słowa: „Zmarł abp Życiński”. To niemożliwe, pomyślałem. Przecież jeszcze wczoraj dzwonił do mnie z Rzymu, pytając o wiadomości z Komisji Wspólnej na temat podatku od usług konserwatorskich. Obawiał się, że jego wprowadzenie dotknie boleśnie parafie nadwiślańskie archidiecezji lubelskiej, uczestniczące w unijnym projekcie restauracji zabytkowych kościołów. Zawsze się troszczył o innych, zabiegał o wielkie i małe sprawy, zapominając o sobie i o swoim zdrowiu. Ale nie było czasu na myślenie, bo zaraz pojawiła się prośba o wyjście z sali i pierwszy komentarz dla mediów - abp Stanisław wspomina moment kiedy dotarła do niego informacja o śmierci abp Józefa.
Mówiąc o zmarłym abp Stanisław podkreśla, że odszedł człowiek gorącego serca i głębokiego umysłu, życzliwy i ufny wobec każdego, ale bezkompromisowy wobec fałszu i zła. Wprowadzał optymizm wiary w trudne ludzkie sprawy, umiał w sposób dyskretny pomagać znajdującym się w potrzebie. Był człowiekiem dialogu umiejącym nawiązywać i podtrzymywać kontakty z ludźmi różnych wyznań i religii, z przedstawicielami wielu środowisk, z wyznawcami rozmaitych poglądów społecznych i politycznych. Był prawdziwym budowniczym mostów pomiędzy Bogiem a człowiekiem, pomiędzy wiarą a rozumem, między nauką a religią. Był przede wszystkim człowiekiem gorącej wiary. Umiał ją przekazywać z wielkim zaangażowaniem i teologiczną kompetencją. Jego przemówienia i teksty były przesycone Ewangelią, którą umiał celnie interpretować i w mistrzowski sposób odnosić do życia oraz do współczesnych ludzkich problemów.
Pierwsze spotkanie
Znajomość obu kapłanów składała się z trzech siedmioletnich okresów podzielonych ważnymi wydarzeniami. Pierwszym było mianowanie ks. prof. Józefa Życińskiego biskupem tarnowskim w roku 1990. - Jego pierwsze pojawienie się w Tarnowie doskonale zapisało się w mojej pamięci. To było mocne wejście, zapowiadające rewolucję stylu prowadzenia diecezji, z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć w duchu papieża Franciszka. Wiele zmieniło się w diecezji, także i w moim życiu. Biskup Życiński zwolnił mnie z obowiązków dyrektora Caritas i powierzył zorganizowanie wydawnictwa diecezjalnego, byłem też jego rzecznikiem prasowym, towarzyszyłem mu w wielu podróżach, zwłaszcza zagranicznych. Mogłem przez te pierwsze siedem lat blisko z nim współpracować, bo wydawnictwo było jego wielką radością i troską. Wydawaliśmy tam przecież także jego książki oraz publikacje przez niego wskazane i zainspirowane - wspomina abp Stanisław.
Po siedmiu latach, w roku 1997, biskup Życiński został mianowany arcybiskupem metropolitą lubelskim. - Kilka dni po ogłoszeniu nominacji towarzyszyłem mu jako kierowca w jego pierwszych odwiedzinach w nowej archidiecezji. Pamiętam do dziś szczegóły tamtych spotkań: w domu arcybiskupów, w kurii diecezjalnej, na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, u sióstr karmelitanek w Dysie. Ten długi, intensywny dzień to było życie i działanie arcybiskupa Józefa w pigułce - podkreśla abp Budzik.