Przemyślenia świeckie nad aktem zawierzenia się Kościołów Ameryki Łacińskiej autorstwa Rodrigo Guerry Lopeza, członka Papieskiej Akademii Życia i zespołu teologicznego Konferencji Episkopatów Ameryki Łacińskiej.
Święty Juan Diego jako pierwszy Latynos
W wydarzeniu guadalupańskim zasadniczą rolę odgrywa święty Juan Diego. Przyjmuje chrzest zaledwie kilka lat przed objawieniem. Jest Indianinem urodzonym w Cuautitlán, pochodzącym z ludu Cziczimeków i wewnętrznie ukształtowanym przez kosmologię aztecką. Dopiero jako dorosły poznał wartość Ewangelii. Jego wiara, podobnie z resztą jak wiara innych, musiała być poddana procesowi oczyszczenia. Proces ten zapoczątkowuje doświadczenie, które dziś nazwalibyśmy „apostolsko-misyjnym”. Dziewica Maryja powierza mu wielkie zadanie, do którego wykonania Juan Diego czuje się całkowicie niezdolny. Jednak powołując go, Maryja nie pozostawia go samego z tym „powołaniem”. [7] Pociesza go na każdym kroku i poucza z matczyną miłością. W kluczowym momencie, kiedy św. Juan Diego chcąc czynić dobro według własnego zamysłu, śpieszy po pomoc dla chorego wuja Juana Bernardino, ona wychodzi mu na spotkanie. Nie czyniąc mu najmniejszego wyrzutu, kieruje do niego słowa, które trafiają mu głęboko do serca: „Proszę, synu mój najukochańszy, wysłuchaj mnie uważnie i weź sobie do serca, że to, czego się obawiasz i czym się smucisz, niczym jest. Niech nie martwi cię ani ta choroba, ani żadna inna, ani żaden smutek z powodu bólu cię nie przytłacza. Czyż nie jestem Tą, która jest twoją Matką? Czyż nie chodzisz w moim cieniu i pod moją opieką? Czyż nie jestem tą, która jest źródłem twojej radości? Czyż nie tulę cię w moich ramionach, nie noszę na swym sercu, nie kryję w fałdzie mego płaszcza? Czyżby ci jeszcze czegoś brakowało? Proszę cię, niech już nic cię nie smuci, nic nie niepokoi. Niech cię nie trwoży choroba twego wuja. Nie umrze on teraz z jej powodu. Bądź pewien, że już wyzdrowiał”. [8]
Wypowiadając te słowa, Maryja daje odczuć św. Juanowi Diego, że choćby jego plany były jak najbardziej uzasadnione, to jednak nie są rozstrzygające. Istnieje bowiem inna droga, oparta na ufnym poddaniu się i jeśli obierze tę właśnie drogę, to jego wuj nie tylko odzyska zdrowie, ale i on sam uzyska tak bardzo upragnioną pełnię życia. Droga ta bardziej oznacza uległość wobec obecności niż planowanie własnych rozwiązań. Droga ta wiedzie śladami wypowiedzianego przez Maryję „fiat” i prowadzi do wolności, którą może dać tylko Jezus. Innymi słowy Juan Diego dzięki spotkaniu z Maryją odkrywa, że Bóg miał plan posłużenia się jego szczerą prostotą, ubóstwem i poczuciem nieudolności po to, aby zadziwić tych, którzy szczycą się swoją wielkością, władzą i sukcesem. Oznacza to, że Dziewica z Guadalupe i Juan Diego całkowicie odwracają hiszpańską koncepcję opartą na podboju czy krucjacie! W ten sposób wprowadzają zalążek integracyjnej racjonalności, jednoczącej i solidarnej, która włącza ludzi prostych i ubogich w tę nową wyłaniającą się kulturę.
Od tej pory wszystko jest już inne. Dziewica Maryja umieszcza swoje metyskie odbicie we wnętrzu Juana Diego i jakby przekształca jego kosmologiczny sposób pojmowania rzeczywistości. Maryja czerpie z kultury lokalnej i łączy to, co jest najwartościowsze w kulturze prekolumbijskiej z esencją kultury chrześcijańskiej, dokonując w ten sposób inkulturacji. Tak więc Juan Diego staje się jakby pierwszym człowiekiem nowej syntezy religijnej, kulturowej i społecznej. Można powiedzieć, że Juan Diego w pewnym sensie jest pierwszym Latynosem (latinoamericano).
Używając tego określenia mam na myśli, że Juan Diego stał się pierwszym Metysem, mimo że był czystej krwi Indianinem. Jego postać jest także proroctwem dla naszych narodów. Dzięki niemu peryferie niosą dobrą wiadomość wielkim miastom. Ludzie biedni i wyrzuceni na margines życia stają się czynnymi podmiotami apostolstwa i misji. Świeckie oblicze Kościoła zadziwia jego hierarchów, pokazując im zupełnie inną i wyższą pedagogikę opierającą się nie na walce, ale na inkulturacji. Można by powiedzieć, że Juan Diego jakby poszedł drogą synodalną, na której nie ma lęku co do wielokulturowości, i której intencją byłoby mieszanie się ras i kultur, ale dlatego, że sam Bóg, poprzez swoje Wcielenie wskazał drogę akceptacji człowieka z całą jego odmiennością. Juan Diego swoją własną osobą potwierdza, że Bóg przywraca godność ludziom odrzuconym i pokonanym i zaprasza, by i oni sami odrzucili grzech: grzech zarówno Indian jak i Hiszpanów. Juan Diego pokazuje nam Boga, który jest znakiem i obietnicą całkowitego wyzwolenia, które trzeba na nowo zaproponować każdemu kolejnemu pokoleniu.