Czym była beatyfikacja Jana Pawła II? Przede wszystkim świętem. Odpoczynkiem od codziennego zgiełku. Nawet telewizja jakaś inna.
Święty musi być blisko Boga i cierpienia. O modlitwie Jana Pawła II powiedziano dużo. O jego cierpieniu, mam wrażenie, posiadamy ciągle blade pojęcie.
Na początek parę słów o programie telewizyjnym. Od tego numeru, zamiast całego programu, będziemy drukować recenzje bądź omówienia wybranych audycji.
Przed nami Wielki Tydzień, a za nami – gorący. Gorący, bo przeżyty pod znakiem obchodów pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej oraz 71. rocznicy mordu katyńskiego. Dobrze, że staramy się pamiętać o naszej przeszłości. To nasz święty obowiązek.
Rok po katastrofie smoleńskiej widać wyraźnie, że jest ona jeszcze bardziej bolesna w skutkach, niż mogło się wydawać. Do bezprecedensowej w dziejach nowoczesnego świata śmierci 96 przedstawicieli najwyższych władz, z Prezydentem RP na czele, doszedł jeszcze głęboki konflikt polityczny i społeczny.
Najpierw podróż zatłoczonym pociągiem i mozolny spacer w niewyobrażalnym ścisku na Jasną Górę. Potem kilkugodzinne oczekiwanie na stojąco. Wreszcie Msza, podczas której nawet nie widziałem papieża, bo stałem tak daleko. Czy czułem wtedy zmęczenie? A może zniechęcenie, bo myślałem, że zobaczę go z bliska…?
Na ten wyrok cała chrześcijańska Europa czekała prawie dwa lata. Z niepokojem i niepewnością. Kiedy 18 marca, w piątek, o godz. 15.00 (bardzo wymowne) został ogłoszony, odetchnęliśmy z ulgą. Krzyż w przestrzeni publicznej został obroniony. Nie trzeba wyrzucać go ze szkół, urzędów, szpitali... To powód do radości i satysfakcji.
Jeszcze przez wiele dni tragedia Japończyków nie będzie schodzić z czołówek w mediach (piszemy o niej na str. 4–6 i 50–53). Niech nas to nie męczy.
Bardzo chciałbym, żeby generał Wojciech Jaruzelski uczestniczył w beatyfikacji Jana Pawła II. Nie znaczy to jednak wcale, by miał tam polecieć z Prezydentem RP. Udział w takiej delegacji jest i wyróżnieniem, i swego rodzaju formą reprezentowania państwa.
Logiki w tym nie ma żadnej. Dobrobyt Polski zależy od liczby dzieci. Już chyba przedszkolaki wiedzą, że im będzie ich więcej, tym wyższe będą emerytury dla obecnych 40-latków. A jak jest u nas?
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.